Stojąc przed drzwiami jego mieszkania zastanawiał się, czy to aby na pewno odpowiedni moment. Nie był pewny do końca, że tego chce. Wszystko na to wskazywało, jednak nadal się wahał. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie kompletnie zmienił swoje nastawienie? On przecież nawet nie chciał mu pomóc, a teraz? Teraz wszystko się zmieniło. Czasem nie trzeba wiele, aby nas przekonać. On bardzo szybko zmienił decyzje, mimo, że nie był jej pewny. Ale chciał zaryzykować; coś podpowiadało mu, iż to dobre posunięcie. Bał się, że ponownie zostanie zraniony. Że ponownie zamknie się w sobie, ale tym razem już na dobre. Był dziwnym typem człowieka, ale na swój sposób wyjątkowym. Bo tylko nielicznym udawało się dotrzeć do jego serca.
Od zawsze ostrożnie dobierał znajomych i przyjaciół. Nie było ich wielu, gdyż nie potrzebował aż tylu. Chodził swoimi ścieżkami i jeżeli ktoś nie akceptował go takiego jakim jest - nie zasługiwał na jego uwagę. Bo po co miał się otaczać fałszywymi ludźmi, którzy tylko czekają, aż im zaufa, a później tak po prostu będą próbować go zniszczyć. Po najgorszym w swoim życiu zawodzie, stał się jeszcze bardziej, jak dzikie zwierzę, które łatwo można spłoszyć. Czasem czuł się, jak w klatce. Był jedynym osobnikiem ze swojego gatunku, a wszyscy chcieli go zobaczyć.
Starał się zapomnieć. Zapomnieć o wszystkich krzywdach. Próbował myśleć jedynie o dobrych rzeczach i wspomnieniach. Tylko czy aby na pewno warto żyć przeszłością? Tam znajduje się wszystko co dawne i powoli zapominane. A co z przyszłością? Jej natomiast nie możemy przewidzieć, a jedynie planować. Nie mamy jednak pewności, iż nasze marzenia się spełnią. Nie wiemy, co los nam zgotuje. Może się zdarzyć wszystko, więc najlepiej skupić się na teraźniejszości, co robił Zayn. Chciał pokierować swoim życiem, aby było lepsza. Miał nadzieje na coś wspaniałego i cudownego. Owszem, nie zawsze będzie kolorowo, ale nie można się poddawać. Podjął decyzję, której nie chciał zmieniać.
Wzdychając głęboko, uniósł rękę na wysokość głowy. Zastukał kilka razy w drewniane drzwi. Teraz nie było już odwrotu. On nawet nie zamierzał się wycofać. Skoro tu stał i był pewien swojego wyboru - musiał doprowadzić to do końca.
Kiedy przez następne kilka sekund nikt nie otworzył, spróbował raz jeszcze. Nie był pewien, czy aby osoba, z którą chce porozmawiać jest w środku. Ale gdzie by mogła być?
-Już idę! - usłyszał głos wydobywający się ze środka, a chwilę później ujrzał przed sobą, tak dobrze znaną mu postać - Zayn?
-Już idę! - usłyszał głos wydobywający się ze środka, a chwilę później ujrzał przed sobą, tak dobrze znaną mu postać - Zayn?
-We własnej osobie - uśmiechnął się odpowiadając.
-Wejdź - został przepuszczony w drzwiach, a następnie zapytany o cel jego wizyty.
-Musimy porozmawiać - oznajmił rozsiadając się na kanapie w salonie.
-To nie brzmi dobrze - jego przyjaciel usiadł w fotelu naprzeciwko niego i wpatrywał się z wyczekiwaniem w ciemnookiego.
Brunet zastanawiał się przez dłuższą chwilę, jak ma zacząć i co powiedzieć. Wiedział, że Harry wysłucha go do końca i nie będzie na niego zły. Tak przynajmniej sądził. Byli najlepszymi przyjaciółmi, więc chyba nie miał się czego bać, prawda? Już raz przechodzili przez podobną sytuację, ale tym razem to Malik był sprawcą. Miał jednak nadzieje, że dojdą do porozumienia bez bójek czy wyzwisk. To, że na zewnątrz zielonooki był pogodną i sympatyczną osobą, nie znaczyło, że nie miał swojej 'ciemnej strony'. Kiedy był zdenerwowany potrafił wymierzyć idealny cios. Kilka lat trenowania boksu nie poszły na marne, a Harry był jednym z lepszych pięściarzy.
-Odezwiesz się? - ponaglił.
-Czy...- zaczął, jednak gula w jego gardle nie pozwalała mu na dokończenie.
-Stary, nie mamy całego dnia. - zaśmiał się.
-Czy nadal chcesz...czy...czujesz coś do Fleur? - wyrzucił z siebie i odwrócił wzrok nie chcąc patrzeć Harry'emu w oczy. Twarz zielonookiego na początku wykrzywiła się w zdziwieniu, a następnie grymasie.
-Dała mi kosza - oznajmił opierając się o oparcie fotela i zakładając nogę na nogę.
Zayn uniósł głowę i spojrzał na mężczyznę, aby upewnić się, że to co usłyszał nie było tylko jego wyobrażeniem. Zawsze mogło mu się wydawać, że te słowa wyszły z ust jego przyjaciela. Czasem słyszymy to co chcemy, a nie to co powinniśmy.
-Chcesz powiedzieć, że..
-Że nie musisz dłużej pracować w firmie jej ojca. Przepraszam, że dopiero teraz ci o tym mówię, ale po prostu wyszło mi z głowy - powiedział nie zwracając uwagi na zadowolenie wypisane na twarzy Malik'a.
-Harry - zaczął - Ja...tak jakby...całowałem się z nią. Dwa razy - dodał znów odwracając wzrok.
-Wszystko jasne - mruknął pod nosem, dopiero później zwracając się do bruneta - Powiedziała mi, że ktoś się jej podoba. Najwyraźniej miała na myśli ciebie.
-Jak bardzo będziesz chciał mnie uderzyć, kiedy powiem ci, że zastanawiam się nad kontynuowaniem tej znajomości? Znaczy, jeżeli tylko ona będzie chciała.
-Zayn. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Pragnę twojego szczęścia i jeżeli chcesz być z Fleur to akceptuje to. Poza tym, ona również jest moją przyjaciółką, więc proszę, nie zrań jej. Nie oszukujmy się. Ostatnio jesteś niezbyt stały w uczuciach - posłał mu smutny uśmiech.
-Wiem. Ale to przez Noelle. Kochałem ją ponad życie, a ona zdradziła mnie z tobą. - z sekundy na sekundę jego humor się pogarszał - Teraz ja robię to samo w stosunku do ciebie. Chciałem się upewnić, że nie będziesz miał mi tego za złe - dokończył.
Harry nic nie mówiąc po prostu do niego podszedł i zamknął w szczelnym uścisku. Byli braćmi po przejściach. Wspierali się wzajemnie w najtrudniejszych momentach życia. Nie potrafili gniewać się na siebie dłużej, niż dwie godziny. Bo połączyła ich silna więź zwana przyjaźnią, w tych czasach tak rzadka i zaniedbywana. A oni tak po prostu się nią cieszyli.
-Wiem. Ale to przez Noelle. Kochałem ją ponad życie, a ona zdradziła mnie z tobą. - z sekundy na sekundę jego humor się pogarszał - Teraz ja robię to samo w stosunku do ciebie. Chciałem się upewnić, że nie będziesz miał mi tego za złe - dokończył.
Harry nic nie mówiąc po prostu do niego podszedł i zamknął w szczelnym uścisku. Byli braćmi po przejściach. Wspierali się wzajemnie w najtrudniejszych momentach życia. Nie potrafili gniewać się na siebie dłużej, niż dwie godziny. Bo połączyła ich silna więź zwana przyjaźnią, w tych czasach tak rzadka i zaniedbywana. A oni tak po prostu się nią cieszyli.
~*~
Przyglądając się jej pięknej twarzy kroił warzywa. Wykonywał tak prostą, ale jednocześnie trudną czynność. Sprecyzowane ruchy ręką, idealnie naostrzony nóż. A pomiędzy tym wszystkim opowiadał. Opowiadał o sobie. Jego życiu, rodzinie, przyjaciołach, bo wreszcie postanowił się przed nią otworzyć. Zbyt długo udawał niedostępnego, podczas gdy tak naprawdę taki nie był. Zapierał się nogami i rękami, iż jej nie lubi. Prawda była kompletnie inna, a on wreszcie postanowił ją zauważyć. Bo zaczęło mu zależeć na cholernie irytującej go dziewczynie. Tej małej osóbce, która powoli skradała jego złamane serce. Zaczynała od podstaw. Sklejała kawałek po kawałku, a gdzieś w połowie drogi postanowiła zostać już na zawsze.
-Więc - zaczęła - Powiedz mi wreszcie czego nie potrafisz - zaśmiała się - Znaczy, rysujesz, tatuujesz ludzi, śpiewasz i jeszcze na dodatek gotujesz!
-Nie potrafię tańczyć - oznajmił beznamiętnie skupiając się na krojeniu marchewki.
-Przecież tańczyłeś ze mną na przyjęciu! - żachnęła się - Poza tym. Każdy potrafi tańczyć - posłała mu lekki uśmiech.
-Najwyraźniej jestem jedyną osobą, która tego nie umie - odparł posyłając jej oczko.
Brunetka jedynie prychnęła pod nosem i znów zaczęła przyglądać się jego ruchom. Siedziała po drugiej stronie wysepki tuż naprzeciw niego i obserwowała jego napinające się mięśnie ramion. Wszystko robił tak dokładnie, jakby uczył się tego latami. A opowiadał, jakby przeczytał wszystkie encyklopedie świata. Był idealny w każdym calu, w każdym najmniejszym szczególe.
-Najwyraźniej jestem jedyną osobą, która tego nie umie - odparł posyłając jej oczko.
Brunetka jedynie prychnęła pod nosem i znów zaczęła przyglądać się jego ruchom. Siedziała po drugiej stronie wysepki tuż naprzeciw niego i obserwowała jego napinające się mięśnie ramion. Wszystko robił tak dokładnie, jakby uczył się tego latami. A opowiadał, jakby przeczytał wszystkie encyklopedie świata. Był idealny w każdym calu, w każdym najmniejszym szczególe.
-Co tak właściwie sprowadziło cie do Los Angeles? - ponownie zadała pytanie.
Zayn podniósł na nią wzrok i przełknął ślinę. Przecież nie mógł jej od tak powiedzieć, że przebiera się za kobietę i pracuje w firmie jej ojca! Był głupi myśląc, że wszystko ujdzie mu płazem.
-Mój przyjaciel poprosił, abym mu w czymś pomógł. Nie mogłem mu odmówić - odparł nie do końca kłamiąc. Było w tym coś prawdy.
I to było ostatnie niezręczne pytanie zadane przez Fleur. Chłopak szybko zmienił temat, a dziewczyna nawet tego nie zauważyła. Była zbyt w niego wpatrzona, aby przejmować się głupią manipulacją słowną. Bo kto by zwracał na to uwagę, gdyby przed nim stał taki facet - nikt.
Brunet wrzucił na patelnie wszystkie pokrojone warzywa i zajął się ich przysmażaniem, podczas gdy panna Wood nakrywała do stołu. Biały obrus, porcelanowe talerze, srebrne sztućce i szklane kieliszki. Jedna lampka oświetlająca całe pomieszczenie i nadająca wystrojowi intymności. Piękny zapach unoszący się w powietrzu i cicha muzyka w tle. Gwiazdy za oknem, a gdzieś między nimi jasno świecący księżyc. Świerze powietrze wpadało do środka przez lekko uchylone okno, a zapach róż stojących w flakoniku roznosił się po całym pokoju.
Sięgając przed siebie ręką, aby ułożyć widelec w odpowiednim miejscu poczuła ciepłe dłonie na swojej tali. Wyprostowała się, jak struna, ale po chwili rozluźniła wiedząc do kogo należą. Oparła się plecami o jego klatkę piersiową i poddała pocałunkom składanym na szyi. Odchyliła nieco głowę, aby dać mu lepszy dostęp, a on nie czekając dłużej wykorzystał nieme pozwolenie. Delikatnie ucałował skórę pod uchem, aby następnie zjechać ustami ciut niżej. Pocałunek za pocałunkiem, jego usta na jej szyi, jej dłonie w jego włosach, cichy szept do ucha, pożądanie, nigdy nie wypowiedziane prośby o więcej.
-Naucz mnie - poprosił szepcząc do jej ucha, nie wiedząc nawet, jak na nią działał.
-Ale co? - spytała z przymrużonymi oczami nie chcąc, aby przerywał.
-Naucz mnie tańczyć - ponowił i delikatnie odwrócił ją do siebie przodem.
Spojrzał w jej piękne, brązowe oczy i zaczesując kosmyk włosów za ucho nachylił się nieznacznie. Palcem wskazującym głaskał jej policzek, podczas gdy drugą dłoń ułożył na jej plecach kreśląc nieznane mu wzory. Jego wzrok przeniósł się na jej czerwone usta, które chwilę później delikatnie musnął swoimi. Uniósł prawą dłoń na wysokość ramienia, a ona ułożyła tam swoją, idealnie pasującą do jego. I powoli stawiali kroki, każdy z wdziękiem i gracją. Ona stojąc na palcach, aby choć trochę dorównać mu wzrostem, a on niepewnie, bojąc się, że zrobi coś nie tak. Ale nie mógł zrobić, kiedy był przy niej. Asekurowała go, pomagała, instruowała.
Z pozoru nieprzyjemnie zapowiadający się dzień, przemienił się w wyjątkowy i pełen uczuć wieczór. Jeszcze nie rozumieli tego, co się między nimi działo. Co działo się w ich sercach. Oboje byli zranieni, ale los postanowił dać im drugą szansę. Postawił ich na swojej drodze, wiedząc, że tajemnicza siła sprawi, iż będą pragnęli więcej. I pragnęli. Swoich dusz, ciał, ale najbardziej miłości, która powoli w nich kiełkowała. Zaczęła tak nieśmiało, aby z każdym następnym dniem się pogłębiać, być zachłanną i stanowczą.
Bo pomimo wielu różnic między nimi znaleźli wspólny język. Coś, co może poczuć tylko dwójka ludzi. I oni byli właśnie jedną z tych par. Bo ona go irytowała, a on ją intrygował. Bo on nienawidził jej czerwonych ust, przez które oszalał, a ona kochała jego tatuaże, które pokrywały znaczną część jego ciała. On tak bardzo chciał, aby dała mu spokój, aż sam nie potrafił tego zrobić. Ona tak bardzo chciała, by wreszcie zwrócił na nią uwagę, aż jej się to udało. Oboje pragnęli czego innego, ale wszystko sprowadzało się do jednego.
-Masz piękne oczy - wyszeptał nie chcąc psuć atmosfery, która się między nimi wytworzyła.
-A ty długie rzęsy, więc jesteśmy kwita - zaśmiała się cicho, a on do niej dołączył.
I wtedy sobie to uświadomiła. Tak ważną rzecz, kryjącą się wewnątrz niej, która potrzebowała pretekstu, aby się ujawnić. A jego śmiech był najpiękniejszym dźwiękiem, jaki Fleur słyszała. Nie musiała tego tłumaczyć, tak po prostu było. Uwielbiała każdą jego cechę, niedoskonałość, zachowanie czy nawet śmiech. Jednak najważniejsze było to, że nikt nie mógł jej tego zabronić. Gdy tak długo to skrywała, to tak długo się powiększało. Nie mogła nic na to poradzić; nie chciała. To po prostu się stało, a ona wpadła po uszy, bo zakochała się w chłopaku z brytyjskim akcentem.
_________________________
ZOSTAW COŚ PO SOBIE!
Świetny rozdział! Czekam na kolejny. Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńŚWietny rozdział :D
OdpowiedzUsuń