Leżała na swoim łóżku wpatrując się w biały sufit. Było już po pierwszej w nocy, a ona nie potrafiła usnąć, kiedy jej tata dawno dryfował w krainie Morfeusza. Cały czas myślała. Myślała o Zayn'ie. Nie widziała się z nim przez ostatnie dwa dni, nie dostała żadnej wiadomości, ani nawet telefonu od niego. Co chwilę zerkała na ekran komórki, aby upewnić się, czy aby na pewno nie zadzwonił. I każdemu może się to wydać psychiczne, ale ona była zakochana. Czekała na jakiś ruch z jego strony, bo dotychczas to ona pierwsza się odzywała. Niestety Zayn był trudnym człowiekiem.
Przytuliła mocniej do piersi pluszaka, którego dostała na festynie. Uwielbiała z nim spać, bo przypominał jej o brunecie. Co zabawne - nadal nie znała jego nazwiska. Dopisała to do listy rzeczy, których musi się o nim dowiedzieć. Było ich całkiem sporo, bo na kolacji opowiedział jej małą namiastkę tego wszystkiego. Cieszyła się, że w ogóle cokolwiek jej o sobie powiedział. Był bardzo tajemniczy, co z jednej strony było wkurzające, a z drugiej intrygujące. Intrygujące, bo chciała odkrywać te tajemnice.
Przekręciła się na drugi bok i znów sięgnęła po telefon. Tak samo, jak pięć minut wcześniej - brak powiadomienia o jakiejkolwiek próbie kontaktu z nią. Ale nie dziwiła się. O tej porze pewnie już spał; nie miała mu tego za złe, choć mógł odezwać się wcześniej. Chciała znów usłyszeć jego głos, spojrzeć mu w oczy, móc pocałować jego pełne usta, które aż prosiły się o pieszczenie ich. Pragnęła wodzić palcem po jego wszystkich tatuażach, słuchać o nich historii i zagłębiać się w ich znaczenie. Miał ich dużo, bardzo dużo, ale podobał jej się każdy.
Znieruchomiała słysząc hałas za oknem. Podniosła się z łóżka i podeszła do drzwi balkonowych. Odsłoniła roletę, a zdziwienie samo wymalowało się na jej twarzy. Szybko przekręciła klamkę i wpuściła chłopaka do środka. Brunet musnął delikatnie jej usta i uśmiechnął się łobuzersko. Wyglądał słodko, ale zaprzeczał temu jego wygląd. Biała, zwykła koszulka, skórzana kurtka, czarne, obcisłe spodnie. Jego typowy ubiór.
-Zayn, brałeś coś? Do cholery jasnej, jak ty tu wszedłeś? - Fleur wyszła na balkon i wyjrzała za barierkę w poszukiwaniu drabiny czy czegokolwiek innego, po czym mógłby się wspiąć, jednak niczego takiego nie znalazła.
-Nic nie brałem. To nie było trudne, aby tu wejść - odparł rozkładając się na jej łóżku, kiedy ona zamykała drzwi balkonowe - Nadal go masz? - spytał trzymając w ręce pluszaka.
-Wiesz, że to była akcja, jak z jakiegoś filmu lub książki, kiedy chłopak wkrada się przez okno do domu dziewczyny? - zaśmiała się siadając na brzegu materaca - Czemu miałabym go nie mieć? - zmarszczyła czoło.
-Może oglądałem jeden z nich? - podpuszczał ją - Nie wiem - stwierdził - Po prostu...nikomu jeszcze nie sprezentowałem misia, więc nie byłem pewien czy go masz. To...ja....nie umiem być romantyczny czy coś - spojrzał na nią opierając się na łokciach.
Jego oczy świeciły dziwnym blaskiem i były w tym momencie jasno piwne. Mogła to dostrzec, mimo panującej ciemności w pokoju. Co prawda, blask księżyca padał na jego twarz, więc była oświetlona tak, że widziała każdy jej detal. Nie miał zarostu, więc musiał się rano golić, przez co jego kości policzkowe były jeszcze bardziej widoczne. Usta miał lekko rozchylone i ułożone w delikatnym, mało widocznym, uśmiechu.
-A ta kolacja? - prychnęła - Masz rację, w żaden sposób nie jesteś romantyczny.
-Uwierz, że nie jestem. Już nie - odparł - Ale nie po to przyszedłem - dodał siadając.
-Więc po co?
-Co powiesz, abyśmy zrobili sobie piknik? - spytał, a uśmiech sam wykwitł na jego twarzy.
-Piknik? W środku nocy? - zakpiła - Ty naprawdę coś brałeś - zaśmiała się lekko uderzając jego ramię.
Złapał za jej nadgarstek i przyciągnął ją bliżej siebie. Spojrzał jej w oczy i wyszeptał - Nic nie brałem.
-W takim razie chyba wiem, gdzie pójdziemy.
Trzymając jego rękę ciągnęła go za sobą na parter. Co chwilę powtarzała, aby był jak najciszej potrafi, ponieważ jej ojciec śpi, a nie ma zamiaru tłumaczyć mu, co Zayn robi o tej godzinie w ich domu. Była pewna, że Anthony szybko pozbyłby się go z mieszkania i nigdy więcej nie wpuścił. Był trochę nadopiekuńczy w stosunku do swojej córki, jeżeli w grę wchodzili chłopcy. Dla niego nadal była małą dziewczynką, której jedyną miłością, jest jej tata. Bardzo się mylił w tej kwestii, gdyż w jej życiu pojawił się inny mężczyzna.
Weszli do kuchni, w której panowała ciemność. Fleur ręką znalazła włącznik światła, a po chwili w pomieszczeniu zrobiło się jasno.
-Kanapki z masłem orzechowym mogą być? - spytała, na co brunet skinął głową. Wyciągnęła chleb i wspomniane wcześniej masło orzechowe. Zrobiła kilka kanapek, które włożyła do pojemnika. - Potrzebujemy czegoś jeszcze?
-Wystarczysz mi ty - brunet podszedł bliżej niej i złożył delikatny pocałunek na jej policzku.
-Nie podlizuj się - ułożyła palec wskazujący na jego mostku i pchnęła go lekko - I te twoje spojrzenie nic nie da. Mam silną wolę, nie poddam się twojemu urokowi.
-Jestem uroczy? - zadał pytanie łapiąc za jej biodra i przyciągając do siebie tak, że wpadła na jego klatkę piersiową.
Palce prawej dłoni zaplątał w jej włosy, a drugą przejechał na dół pleców kreśląc tylko jemu znane wzory. Spoglądał jej w oczy próbując złamać, jednak ona się nie poddawała. Zwilżył usta językiem i nachylił się do jej ucha. Wziął głęboki oddech, a następnie powoli wypuszczał powietrze, które lądowało na jej szyi. Ciarki przeszły przez całe jej ciało, motyle w jej brzuchu obudziły się, a ona pragnęła więcej jego bliskości. Ułożył usta w miejscu tuż za jej uchem i muskając delikatnie jej skórę wyszeptał - Jeszcze się przekonasz, że nie jestem uroczy. - odsunął się od niej i dodał - Powinniśmy już iść.
Biurowiec należący do jej ojca stał w samym centrum zachodniego Hollywood. Czarny chevrolet camaro z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego roku zatrzymał się na parkingu tuż przed budynkiem. Ciemnooki wysiadł z niego, okrążył go i otworzył drzwi od strony pasażera. Brunetka z jego pomocą opuściła pojazd stając tuż obok chłopaka. Zayn wyciągnął z bagażnika kosz wiklinowy wypełniony jedzeniem. Był wdzięczny Harry'emu, że pomógł mu to wszystko przygotować i pożyczył samochód.
-Skąd wiedziałeś, że się zgodzę? - spytała widząc, co brunet trzyma w dłoni.
-Miałem przeczucie - uśmiechnął się wyciągając w jej kierunku dłoń, którą ujęła - Prowadź - poprosił i ruszył za nią w kierunku biurowca.
Weszli do środka bez żadnych przeszkód. W tym momencie Fleur cieszyła się, iż to jej ojciec jest właścicielem i ma dostęp do jego korporacji. Co z tego, że o tym nie wiedział? Nie musiał się przecież dowiedzieć, a nawet jeżeli to była pewna, że jej wybaczy. Nie mógłby się na nią złościć za coś tak głupiego.
Windą dostali się na najwyższe piętro, a następnie do biura Anthony'ego. Brunet wyciągnął z koszyka dwa kieliszki, białe wino i czerwoną różę. Oba naczynia uzupełnił do połowy alkoholem i podszedł do dziewczyny odwróconej do niego tyłem. Zapatrzona była w panoramę miasta. Szklana ściana umożliwiała oglądanie Los Angeles nocą. W niektórych budynkach zapalone były światła, a napis 'Hollywood' był równie widoczny, jak w dzień.
Podszedł do niej od tyłu podstawiając jej kwiat pod nos. Ciemnooka na początku lekko zdziwiona chwilę później zaciągnęła się pięknym zapachem rośliny. Przymknęła oczy rozkoszując się chwilą. Uchyliła lekko usta, by coś powiedzieć, jednak nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Ujęła róże w dłoń i odwróciła się do niego przodem. Mały uśmiech uformował się na jej ustach, kiedy Zayn podał jej jeden z kieliszków. Uniosła go znacząco do góry, co powtórzył Mulat i stuknął naczyniem o jej.
-Aby to trwało, jak najdłużej - wyszeptała spoglądając w jego brązowe oczy, które wyrażały szczęście.
-Aby trwało wiecznie - poprawił ją, a następnie przyłożył szkło do ust. Przechylił je lekko i upił sporego łyka.
-Nie powinieneś pić - upomniała go - Prowadzisz - dodała.
-Obiecuje, że więcej nie wypije. - oznajmił kładąc rękę na jej biodrze - Chciałem tylko wznieść toast. Myślę, że od takiej ilości nic mi nie będzie - zaśmiał się odstawiając kieliszek.
Przyciągnął ją do siebie i szczelniej objął ramionami. Ucałował czubek jej głowy i spojrzał na widok za oknem. Zapierał dech w piersiach, a on cieszył się, że mógł tam stać razem z Fleur. Był szczęśliwy i przyznał to przed samym sobą. Choć nadal się bał wierzył, że to mogło się udać. Mógł czuć się już tak zawsze. Wiedział, że kiedyś przyjdą gorsze dni, ale cieszył się tym, co miał. Bo miał wiele. Tak naprawdę nie potrzebował dużo. Wystarczyła szczerość, zaufanie i miłość drugiej osoby, o której nie wiedział. Nie była gotowa by wyznać mu co czuje. Miała nadzieje, że kiedy nadejdzie odpowiedni moment, aby mu to powiedzieć - zrobi to.
-I ty nie jesteś romantyczny? - odezwała się zakłócając ciszę panującą w pomieszczeniu.
-Nie próbuję być romantyczny, to jakoś samo wychodzi - uśmiechnął się - To dobrze?
-Bardzo - mocniej wtuliła się w jego tors ziewając - I pomimo, że chce mi się cholernie spać to mogłabym tu zostać na zawsze - dodała spoglądając w górę na jego twarz.
Utkwiła wzrok w jego oczach. Pięknych, jasnobrązowych tęczówkach należących do jeszcze piękniejszego właściciela. Tak bardzo, jak chciała mu to powiedzieć, tak bardzo się bała. Nie umiała prawić komplementów, to było jej wadą. Wadą, której on nie zauważał. Nie potrzebował, by go adorowała. Nie potrzebował żadnych słów.Wystarczyło mu, że była, przy nim.
-Ja też - szepnął nachylając się nad jej twarzą.
Ułożył dłoń na jej policzku głaszcząc go delikatnie. Raz patrzył w jej oczy, raz na usta, innym razem jego wzrok padał niżej na jej ciało. W końcu ułożył swoje spierzchnięte wargi na jej. Poruszał delikatnie ustami dając jej chwilę na przyzwyczajenie się. Nie upłynęło kilka sekund, a brunetka oddała pieszczotę. Całowali się leniwie i długo. Pocałunek nie należał do tych idealnych. Był niechlujny, przepełniony wszystkimi uczuciami, które w nich tkwiły, ale nie przeszkadzało im to. Dla nich był taki, jaki powinien być.
Bo miłość spada na nas, jak deszcz. Nieprzewidzianie, nagle, sprawiając, że cali jesteśmy mokrzy. Najsilniejsze uczucie, tuż obok nienawiści. A oni oboje go doświadczyli nawet o tym nie wiedząc. Ona przyznała to przed samą sobą, ale on nadal się wahał. Bo nigdy jeszcze nie odczuwał tego tak mocno. Kiedyś wydawało mu się, że kocha, ale to nie było prawdziwe. Był zaślepiony 'fałszywą' miłością, a dziewczyna, z którą wtedy był wykorzystała to. Wykorzystała jego.
-Chyba powinniśmy wracać - odezwał się tym razem jako pierwszy.
-Tak - zgodziła się z nim - I po co nam było tyle jedzenia? - zaśmiała się chwytając w dłoń koszyk.
-Będzie na śniadanie - puścił jej oczko.
-Śniadanie? Masz zamiar zostać do rana? - zapytała nie kryjąc zdziwienia.
-Kochanie, już jest prawie rano - uśmiechnął się - Jeżeli nie będziesz mieć nic przeciwko to chciałbym ci towarzyszyć. - dodał.
-Towarzyszyć. Jak wyniośle - jej usta opuścił cichy śmiech - W takim razie zgoda. Myślę, że mój tata zaakceptuje twoją obecność.
Kroczyli tuż obok siebie trzymając się za ręce. Opuścili budynek, po czym wsiedli do samochodu i odjechali w stronę domu panny Wood.
Byłam pewna, że nie uda mi się dziś dokończyć tego rozdziału, ale jest!
Teraz zaczyna się rok szkolny, więc nie wiem, jak to będzie z publikacjami. Postaram się, jak najczęściej.
Liczę na komentarze!
Przytuliła mocniej do piersi pluszaka, którego dostała na festynie. Uwielbiała z nim spać, bo przypominał jej o brunecie. Co zabawne - nadal nie znała jego nazwiska. Dopisała to do listy rzeczy, których musi się o nim dowiedzieć. Było ich całkiem sporo, bo na kolacji opowiedział jej małą namiastkę tego wszystkiego. Cieszyła się, że w ogóle cokolwiek jej o sobie powiedział. Był bardzo tajemniczy, co z jednej strony było wkurzające, a z drugiej intrygujące. Intrygujące, bo chciała odkrywać te tajemnice.
Przekręciła się na drugi bok i znów sięgnęła po telefon. Tak samo, jak pięć minut wcześniej - brak powiadomienia o jakiejkolwiek próbie kontaktu z nią. Ale nie dziwiła się. O tej porze pewnie już spał; nie miała mu tego za złe, choć mógł odezwać się wcześniej. Chciała znów usłyszeć jego głos, spojrzeć mu w oczy, móc pocałować jego pełne usta, które aż prosiły się o pieszczenie ich. Pragnęła wodzić palcem po jego wszystkich tatuażach, słuchać o nich historii i zagłębiać się w ich znaczenie. Miał ich dużo, bardzo dużo, ale podobał jej się każdy.
Znieruchomiała słysząc hałas za oknem. Podniosła się z łóżka i podeszła do drzwi balkonowych. Odsłoniła roletę, a zdziwienie samo wymalowało się na jej twarzy. Szybko przekręciła klamkę i wpuściła chłopaka do środka. Brunet musnął delikatnie jej usta i uśmiechnął się łobuzersko. Wyglądał słodko, ale zaprzeczał temu jego wygląd. Biała, zwykła koszulka, skórzana kurtka, czarne, obcisłe spodnie. Jego typowy ubiór.
-Zayn, brałeś coś? Do cholery jasnej, jak ty tu wszedłeś? - Fleur wyszła na balkon i wyjrzała za barierkę w poszukiwaniu drabiny czy czegokolwiek innego, po czym mógłby się wspiąć, jednak niczego takiego nie znalazła.
-Nic nie brałem. To nie było trudne, aby tu wejść - odparł rozkładając się na jej łóżku, kiedy ona zamykała drzwi balkonowe - Nadal go masz? - spytał trzymając w ręce pluszaka.
-Wiesz, że to była akcja, jak z jakiegoś filmu lub książki, kiedy chłopak wkrada się przez okno do domu dziewczyny? - zaśmiała się siadając na brzegu materaca - Czemu miałabym go nie mieć? - zmarszczyła czoło.
-Może oglądałem jeden z nich? - podpuszczał ją - Nie wiem - stwierdził - Po prostu...nikomu jeszcze nie sprezentowałem misia, więc nie byłem pewien czy go masz. To...ja....nie umiem być romantyczny czy coś - spojrzał na nią opierając się na łokciach.
Jego oczy świeciły dziwnym blaskiem i były w tym momencie jasno piwne. Mogła to dostrzec, mimo panującej ciemności w pokoju. Co prawda, blask księżyca padał na jego twarz, więc była oświetlona tak, że widziała każdy jej detal. Nie miał zarostu, więc musiał się rano golić, przez co jego kości policzkowe były jeszcze bardziej widoczne. Usta miał lekko rozchylone i ułożone w delikatnym, mało widocznym, uśmiechu.
-A ta kolacja? - prychnęła - Masz rację, w żaden sposób nie jesteś romantyczny.
-Uwierz, że nie jestem. Już nie - odparł - Ale nie po to przyszedłem - dodał siadając.
-Więc po co?
-Co powiesz, abyśmy zrobili sobie piknik? - spytał, a uśmiech sam wykwitł na jego twarzy.
-Piknik? W środku nocy? - zakpiła - Ty naprawdę coś brałeś - zaśmiała się lekko uderzając jego ramię.
Złapał za jej nadgarstek i przyciągnął ją bliżej siebie. Spojrzał jej w oczy i wyszeptał - Nic nie brałem.
-W takim razie chyba wiem, gdzie pójdziemy.
Trzymając jego rękę ciągnęła go za sobą na parter. Co chwilę powtarzała, aby był jak najciszej potrafi, ponieważ jej ojciec śpi, a nie ma zamiaru tłumaczyć mu, co Zayn robi o tej godzinie w ich domu. Była pewna, że Anthony szybko pozbyłby się go z mieszkania i nigdy więcej nie wpuścił. Był trochę nadopiekuńczy w stosunku do swojej córki, jeżeli w grę wchodzili chłopcy. Dla niego nadal była małą dziewczynką, której jedyną miłością, jest jej tata. Bardzo się mylił w tej kwestii, gdyż w jej życiu pojawił się inny mężczyzna.
Weszli do kuchni, w której panowała ciemność. Fleur ręką znalazła włącznik światła, a po chwili w pomieszczeniu zrobiło się jasno.
-Kanapki z masłem orzechowym mogą być? - spytała, na co brunet skinął głową. Wyciągnęła chleb i wspomniane wcześniej masło orzechowe. Zrobiła kilka kanapek, które włożyła do pojemnika. - Potrzebujemy czegoś jeszcze?
-Wystarczysz mi ty - brunet podszedł bliżej niej i złożył delikatny pocałunek na jej policzku.
-Nie podlizuj się - ułożyła palec wskazujący na jego mostku i pchnęła go lekko - I te twoje spojrzenie nic nie da. Mam silną wolę, nie poddam się twojemu urokowi.
-Jestem uroczy? - zadał pytanie łapiąc za jej biodra i przyciągając do siebie tak, że wpadła na jego klatkę piersiową.
Palce prawej dłoni zaplątał w jej włosy, a drugą przejechał na dół pleców kreśląc tylko jemu znane wzory. Spoglądał jej w oczy próbując złamać, jednak ona się nie poddawała. Zwilżył usta językiem i nachylił się do jej ucha. Wziął głęboki oddech, a następnie powoli wypuszczał powietrze, które lądowało na jej szyi. Ciarki przeszły przez całe jej ciało, motyle w jej brzuchu obudziły się, a ona pragnęła więcej jego bliskości. Ułożył usta w miejscu tuż za jej uchem i muskając delikatnie jej skórę wyszeptał - Jeszcze się przekonasz, że nie jestem uroczy. - odsunął się od niej i dodał - Powinniśmy już iść.
~*~
Biurowiec należący do jej ojca stał w samym centrum zachodniego Hollywood. Czarny chevrolet camaro z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego roku zatrzymał się na parkingu tuż przed budynkiem. Ciemnooki wysiadł z niego, okrążył go i otworzył drzwi od strony pasażera. Brunetka z jego pomocą opuściła pojazd stając tuż obok chłopaka. Zayn wyciągnął z bagażnika kosz wiklinowy wypełniony jedzeniem. Był wdzięczny Harry'emu, że pomógł mu to wszystko przygotować i pożyczył samochód.
-Skąd wiedziałeś, że się zgodzę? - spytała widząc, co brunet trzyma w dłoni.
-Miałem przeczucie - uśmiechnął się wyciągając w jej kierunku dłoń, którą ujęła - Prowadź - poprosił i ruszył za nią w kierunku biurowca.
Weszli do środka bez żadnych przeszkód. W tym momencie Fleur cieszyła się, iż to jej ojciec jest właścicielem i ma dostęp do jego korporacji. Co z tego, że o tym nie wiedział? Nie musiał się przecież dowiedzieć, a nawet jeżeli to była pewna, że jej wybaczy. Nie mógłby się na nią złościć za coś tak głupiego.
Windą dostali się na najwyższe piętro, a następnie do biura Anthony'ego. Brunet wyciągnął z koszyka dwa kieliszki, białe wino i czerwoną różę. Oba naczynia uzupełnił do połowy alkoholem i podszedł do dziewczyny odwróconej do niego tyłem. Zapatrzona była w panoramę miasta. Szklana ściana umożliwiała oglądanie Los Angeles nocą. W niektórych budynkach zapalone były światła, a napis 'Hollywood' był równie widoczny, jak w dzień.
Podszedł do niej od tyłu podstawiając jej kwiat pod nos. Ciemnooka na początku lekko zdziwiona chwilę później zaciągnęła się pięknym zapachem rośliny. Przymknęła oczy rozkoszując się chwilą. Uchyliła lekko usta, by coś powiedzieć, jednak nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Ujęła róże w dłoń i odwróciła się do niego przodem. Mały uśmiech uformował się na jej ustach, kiedy Zayn podał jej jeden z kieliszków. Uniosła go znacząco do góry, co powtórzył Mulat i stuknął naczyniem o jej.
-Aby to trwało, jak najdłużej - wyszeptała spoglądając w jego brązowe oczy, które wyrażały szczęście.
-Aby trwało wiecznie - poprawił ją, a następnie przyłożył szkło do ust. Przechylił je lekko i upił sporego łyka.
-Nie powinieneś pić - upomniała go - Prowadzisz - dodała.
-Obiecuje, że więcej nie wypije. - oznajmił kładąc rękę na jej biodrze - Chciałem tylko wznieść toast. Myślę, że od takiej ilości nic mi nie będzie - zaśmiał się odstawiając kieliszek.
Przyciągnął ją do siebie i szczelniej objął ramionami. Ucałował czubek jej głowy i spojrzał na widok za oknem. Zapierał dech w piersiach, a on cieszył się, że mógł tam stać razem z Fleur. Był szczęśliwy i przyznał to przed samym sobą. Choć nadal się bał wierzył, że to mogło się udać. Mógł czuć się już tak zawsze. Wiedział, że kiedyś przyjdą gorsze dni, ale cieszył się tym, co miał. Bo miał wiele. Tak naprawdę nie potrzebował dużo. Wystarczyła szczerość, zaufanie i miłość drugiej osoby, o której nie wiedział. Nie była gotowa by wyznać mu co czuje. Miała nadzieje, że kiedy nadejdzie odpowiedni moment, aby mu to powiedzieć - zrobi to.
-I ty nie jesteś romantyczny? - odezwała się zakłócając ciszę panującą w pomieszczeniu.
-Nie próbuję być romantyczny, to jakoś samo wychodzi - uśmiechnął się - To dobrze?
-Bardzo - mocniej wtuliła się w jego tors ziewając - I pomimo, że chce mi się cholernie spać to mogłabym tu zostać na zawsze - dodała spoglądając w górę na jego twarz.
Utkwiła wzrok w jego oczach. Pięknych, jasnobrązowych tęczówkach należących do jeszcze piękniejszego właściciela. Tak bardzo, jak chciała mu to powiedzieć, tak bardzo się bała. Nie umiała prawić komplementów, to było jej wadą. Wadą, której on nie zauważał. Nie potrzebował, by go adorowała. Nie potrzebował żadnych słów.Wystarczyło mu, że była, przy nim.
-Ja też - szepnął nachylając się nad jej twarzą.
Ułożył dłoń na jej policzku głaszcząc go delikatnie. Raz patrzył w jej oczy, raz na usta, innym razem jego wzrok padał niżej na jej ciało. W końcu ułożył swoje spierzchnięte wargi na jej. Poruszał delikatnie ustami dając jej chwilę na przyzwyczajenie się. Nie upłynęło kilka sekund, a brunetka oddała pieszczotę. Całowali się leniwie i długo. Pocałunek nie należał do tych idealnych. Był niechlujny, przepełniony wszystkimi uczuciami, które w nich tkwiły, ale nie przeszkadzało im to. Dla nich był taki, jaki powinien być.
Bo miłość spada na nas, jak deszcz. Nieprzewidzianie, nagle, sprawiając, że cali jesteśmy mokrzy. Najsilniejsze uczucie, tuż obok nienawiści. A oni oboje go doświadczyli nawet o tym nie wiedząc. Ona przyznała to przed samą sobą, ale on nadal się wahał. Bo nigdy jeszcze nie odczuwał tego tak mocno. Kiedyś wydawało mu się, że kocha, ale to nie było prawdziwe. Był zaślepiony 'fałszywą' miłością, a dziewczyna, z którą wtedy był wykorzystała to. Wykorzystała jego.
-Chyba powinniśmy wracać - odezwał się tym razem jako pierwszy.
-Tak - zgodziła się z nim - I po co nam było tyle jedzenia? - zaśmiała się chwytając w dłoń koszyk.
-Będzie na śniadanie - puścił jej oczko.
-Śniadanie? Masz zamiar zostać do rana? - zapytała nie kryjąc zdziwienia.
-Kochanie, już jest prawie rano - uśmiechnął się - Jeżeli nie będziesz mieć nic przeciwko to chciałbym ci towarzyszyć. - dodał.
-Towarzyszyć. Jak wyniośle - jej usta opuścił cichy śmiech - W takim razie zgoda. Myślę, że mój tata zaakceptuje twoją obecność.
Kroczyli tuż obok siebie trzymając się za ręce. Opuścili budynek, po czym wsiedli do samochodu i odjechali w stronę domu panny Wood.
______________________________
Teraz zaczyna się rok szkolny, więc nie wiem, jak to będzie z publikacjami. Postaram się, jak najczęściej.
Liczę na komentarze!
Opowiadanie super. Niedawno na nie trafiłam i naprawdę mnie wciągnęło. Faktycznie nigdy jeszcze takiej historii nie czytałam.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na next
Rozdział super jak z resztą całe opowidanie;). Czekam na next!!:*
OdpowiedzUsuń