środa, 24 czerwca 2015

11. We're Singing





~Kto ma niewiele czasu, musi być bezpośredni~


     Brunetka zmierzała szkolnym korytarzem uważnie rozglądając się dookoła. Na ścianach wisiało pełno obrazów, portretów, dzieł uczniów, a w gablotach stały przeróżne nagrody. Od medali, przez puchary po statuetki. Cały hol był w kolorze kremowym, a jedynie wykończenia były brązowe. Po prawej stronie wisiały szafki, a po lewej były okna. Cała placówka była bardzo duża, jednak Fleur miała jeden cel, a mianowicie gabinet dyrektora. To tam się kierowała. Była coraz bliżej, a serce kołatało jej jeszcze bardziej. Przedstawienie czas zacząć.
     Nacisnęła ręką na klamkę i uchyliła drewnianą powłokę. Wślizgnęli się do środka, a jej oczom ukazał się gabinet sekretarki. Kobieta siedziała za biurkiem i pisała coś na komputerze. Nie zwróciła nawet na nią uwagi, więc panna Wood spokojnie podeszła do kolejnych drzwi. Otworzyła je z hukiem i wpadła do środka. Mężczyzna po pięćdziesiątce siedział rozłożony w swoim wygodnym fotelu i rozmawiał przez telefon. Spojrzał na Fleur i zmarszczył czoło. 
     -Oddzwonię - poinformował swojego rozmówce i zakończył połączenie - W czym..
     -Słuchaj, stary - przerwała mu siadając na krześle na przeciwko jego biurka i zakładając na nie nogi - Nazywam się Wood. Fleur Wood. Ja i moja ekipa porwaliśmy Puszka, więc jeżeli chcesz go odzyskać całego i zdrowego, musisz się zgodzić na wyznaczone przez nas warunki. 
     -Fleur, do cholery, o co ci chodzi, dziecko? I jakiego Puszka? - spytał zdezorientowany. 
     -Przepraszam, Ben. Chciałam się poczuć jak w filmie o James'ie Bond'zie. - usiadła normalnie - Co myślisz o mojej grze?
     -Powinnaś zostać aktorką - zaśmiał się - O co chodzi, kochana?
     Ciemnooka jedynie się uśmiechnęła i zaczęła opowiadać, jak to Louis się zakochał. Benjamin Johnson był przyjacielem jej taty i znał ją bardzo dobrze, więc dziewczyna wiedziała, że nie będzie się na nią gniewał za to całe przedstawienie. Uwielbiał ją i cóż - czasami traktował jak własną córkę.
     -Do czego zmierzasz?
     -Chodzi o to, że napisaliśmy dla tej dziewczyny piosenkę i ona chodzi tu do szkoły. Pomyśleliśmy, że fajnie by było, gdybyśmy mogli zaśpiewać tutaj. Zgodziłbyś się? - poprosiła. 
     Mężczyzna chwile się zastanawiał, ale ostatecznie zgodził się na propozycję brunetki. Fleur podziękowała mu i ustalając godzinę, o której będą mogli się tu pojawić opuściła placówkę. Od razu skierowała się do domu Louis'a.
     -Mamy to! - krzyknęła rzucając mu się na szyje. 
     Szatyn złapał ją mocno w tali i okręcił wokół własnej osi. Oboje się zaśmiali i runęli na kanapę w salonie, ale przez ich nieskoordynowanie ruchowe wylądowali na podłodze, a dokładniej Lou leżał rozłożony na swojej przyjaciółce. I wcale nie miał zamiaru się podnieść, do tego starał się, aby jeszcze bardziej ją przycisnąć.
     -Tomlinsooooooon! - krzyczała przeciągając 'o' - Jesteś tak cholernie ciężki - sapnęła - Jakim cudem ty seks uprawiasz, hmm? - zadrwiła.
     -Ja przynajmniej uprawiam - jeszcze bardziej się na niej rozłożył - Błagam, strać dziewictwo - zajęczał.
     -Jak ci tak bardzo na tym zależy, to proszę bardzo. Możesz mnie pieprzyć tu i teraz, na tej niewygodnej podłodze, która się klei. Fuuu, coś ty tu robił? - próbowała go z siebie rzucić.
     -Nie tak szybko maleńka - nie dawał za wygraną - Najpierw zabiorę twoją cnotę. I dla twojej wiadomości, to nie będzie pierwszy raz, kiedy uprawiam tu seks.
     -O mój... - zerwała się szybko zrzucając go z siebie - Jesteś obrzydliwy - wystawiła mu język.
     -I tak mnie kochasz - wyszczerzył się w głupim uśmiechu i złapał za jej nogi sprawiając, że usiadła na nim okrakiem - Naprawdę tego chcesz? - spytał.
     -Nie wiem - odparła zgodnie z prawdą - Znaczy, jasne, że chcę, tylko nie wiem czy z tobą. Nie zrozum mnie źle, kocham cię i te sprawy, ale jesteś moim najlepszym przyjacielem, a raczej wolałabym, aby moim pierwszym był mój chłopak albo kandydat na niego - oparła głowę na jego klatce piersiowej i spojrzała w jego piękne, niebiesko-szare oczy.
     Mogłaby w nie patrzeć godzinami, ale nie była zakochana. Louis był jej bratem. Kimś kogo kocha nad życie. Chyba nie potrafiłaby się mu oddać. Ale w ostateczności..
     -Jeżeli skończę 25 lat i nadal będę dziewicą - przerwała na chwilę - Zrobię to z tobą.

~*~


     Stali na scenie umiejscowionej jakieś osiem metrów nad ziemią. Muzycy ustawiali sprzęt, poprawiali dźwięk gitar. Louis wypatrywał w tłumie Eleanor, a Fleur próbowała poskromić stres. Nie wiedziała dlaczego, ale stresowała się bardziej od jej przyjaciela, a przecież to on miał głos prowadzący! Czyżby jego zdenerwowanie przeszło na nią, w ciągu tych kilku minut, jak tu stoją? Niech go szlag!
     -Jest - odezwał się zwracając tym samym jej uwagę.
     -Zaczynamy? - spytała kładąc rękę na jego ramieniu, a on jedynie pokiwał głową i dał znak Jake'owi, że już czas.
     -Chciałbym zadedykować tę piosenkę pewnej dziewczynie, która jest tutaj obecna. Nie zdradzę jej imienia, ale myślę, że wie, iż chodzi o nią. - wzrok zatrzymał na samej zainteresowanej i puścił jej oczko - Song To You!


I don't wear designer clothes | Nie noszę modnych ciuchów,
I don't go to finest schools | Nie chodzę do najlepszej szkoły,
But I know | Ale wiem,
I ain't no fool baby | Nie jestem głupi, kochanie.
I may not be a star | I może nie jestem gwiazdą,
I'm not driving the sickest car | Nie jeżdżę wspaniałym samochodem,
But I know | Ale wiem,
I can make you happy baby | Mogę sprawić, że będziesz szczęśliwa, kochanie.


I don't know what | Nie wiem 
What you been used to | Do czego byłaś przyzwyczajona
Never been with a girl like you | Nigdy nie byłem z dziewczyną taką, jak ty
But, I can give you | Ale mogę podarować ci 
a love that's true to... | Prawdziwą miłość
your heart, not material things | Dla twojego serca nie liczą się materialne rzeczy.

I'll give you my song | Podaruję ci moją piosenkę
These words to you | Te słowa są dla ciebie.
Sing you what I feel | Zaśpiewam ci, co czuję
My soul is true | Moja dusza, to jest prawdziwe
I don't have a world | Jest wiele rzeczy na świecie,
Can't give it to you girl | Których nie mogę ci dać, dziewczyno
But, All that I can do | Ale wszystko co mogę zrobić
(All that I can do) | (Co mogę zrobić)
Is give the song to you | To podarować ci tą piosenkę.


Yeah, I know that | Wiem, 
you are blessed | Że jesteś wyjątkowa
But there's sometnig that | Ale jest coś, 
you're missing yeah | Czego ci brakuje
Your own melody | Twojej własnej melodii,
Oh baby | Kochanie

(...)

I'll give you my heart, | Podaruję ci moje serce,
My song, | Moją piosenkę,
My words baby | Moje słowa, kochanie
What I can say | Co mogę powiedzieć?

I'll sing it. | Zaśpiewam to
Oh, oooh, oooooh


I'll give you my song | Podaruję ci moją piosenkę,
and the rest to you | I całą resztę
baby baby | Kochanie, kochanie
Sing what I feel | Śpiewam ci, co czuję,
My soul is true | Moja dusza jest prawdziwa.
(...)
     Zabrzmiały ostatnie dźwięki, a Fleur odetchnęła z ulgą. Udało się! Wyszło dobrze, a ona nawet nieźle się bawiła. Lubiła śpiewać, choć nigdy nie robiła tego publicznie. Nie chciała by kojarzono ją z matką. Ona była niesamowitą artystką, a jej córka ledwie co wyciągała wysokie nuty. Wiedziała, iż to przez brak ćwiczeń, do których de facto zachęcał ją ojciec. To nie było to, co chciała robić w życiu. Jeszcze nie wiedziała, co tak naprawdę jest dla niej odpowiednie.
     -Zaśpiewaliśmy to - krzyknęła i rzuciła się swojemu przyjacielowi na szyje, a ten mocno ją do siebie przycisnął.
     Śmiali się głośno i cieszyli jednocześnie. Byli szczęśliwi, ale cóż im się dziwić.
    -Idź do niej - szepnęła mu do ucha, choć nie była pewna, czy usłyszał ją przez te oklaski i głosy zadowolenia publiczności.
     -Życz mi szczęścia - wyszczerzył się w szerokim uśmiechu i pocałował ją w policzek, następnie udał się na poszukiwania El.








________________________________________
Chciałam Was bardzo PRZEPROSIĆ! Ale niestety, nauczyciele jakby sobie przypomnieli o sprawdzianach pod koniec roku. W zeszłą środę miałam test i wypracowanie z polskiego, więc pozdro. Do tego projekt, który oddaliśmy w piątek.
I teraz sobie pomyślicie, że przecież mogłam napisać rozdział w zeszły weekend. Niestety, nie mogłam. Sprawy rodzinne.
Ale jestem! I publikuje mając nadzieje na komentarze, ponieważ się zawiodłam. Tylko JEDEN?
Co najmniej 5 komentarzy = następny rozdział!

I chciałam Wam powiedzieć, że ten i następny rozdział będą trochę krótsze niż zawsze, ale to było planowane! Są takie bardziej ogólne, więc myślę, że nie będę się w nich rozpisywać, ale zdradzę, że trochę się podzieje w 13!

7 komentarzy:

  1. rozdzial swietny. brak w nim Malika a to dziwne. ale dobrze, ze go nie ma. taka jest moja opinia. mam nadzieje, ze kolejny rozdzial bedzie szybko i wg taki super. duzo weny i czasu na pisanie. oczywiscie checi, bo czesto z tym jest najgorzej u pisarzy (sama znam temat od podszewki). ptosze pisz dluzsze rozdzialy. jak sama napisalas koleny bedzie krotszy od tego (tak sie da?) ale pisz dluzsze. proooosze
    pozdrawiam
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dziękuje ślicznie za miłe słowa! Nie ma Malik'a, więc nie chciałam pisać długiego rozdziału. A następny nie będzie krótszy. Będzie nawet dłuższy! Przewiduje 1500-1600 słów, gdzie zawsze pisze ok. 2000 ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Swietny kocham to

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział <3
    A tak przy okazji zostałaś nominowana do Liebster Award !
    Więcej na moim blogu ! Zapraszam ! :)
    http://passionatelove-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulaaallaaaa zaczyna się robic ciekawie, czekam na kolejny i życzę wenyyyy i jeszcze raz wenyyyyyy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ulaaallaaaa zaczyna się robic ciekawie, czekam na kolejny i życzę wenyyyy i jeszcze raz wenyyyyyy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ulaaallaaaa zaczyna się robic ciekawie, czekam na kolejny i życzę wenyyyy i jeszcze raz wenyyyyyy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń