środa, 3 czerwca 2015

10. Funfair





~Jeżeli absolutnie nikt cię nie nienawidzi, to znak, że robisz coś źle~


     Czwartkowy wieczór przyszedł szybciej niż się oboje spodziewali. Zayn nie odwołał spotkania, ale panna Wood stresowała się stanąć z nim twarzą w twarz. Jeżeli w ogóle przyjdzie. Miała nadzieje, że mimo wszystko jej nie wystawi. Chciała mu to wytłumaczyć i przeprosić za swoje - w jej mniemaniu - dziecinne zachowanie. Ale czy to jej wina, że jego usta tak bardzo kusiły? Przecież nie mogła tego przewidzieć, a poza tym, to on wparował do jej domu jak gdyby nigdy nic. Skąd miała wiedzieć, że tak na nią zadziała; równie dobrze mogła uderzyć go w twarz. Kobiety są nieprzewidywalne i nie wiadomo co im strzeli do głowy, kiedy tak przystojny mężczyzna jest w pobliżu nich. Jak można się w takich momentach kontrolować, w dodatku, kiedy jesteś przyciśnięta do ściany i on pyta co teraz. Domyśl się.
     Nie mając pojęcia jak się ubrać otworzyła swoją wielką szafę i przeleciała wzrokiem po wszystkich wiszących w niej ubraniach. Głupi wypad do Wesołego Miasteczka, a potrafi przysporzyć tyle kłopotów. Nie wiedziała czy to randka, na którą powinna się trochę lepiej ubrać, czy zwykłe wyjście (na które z niechęcią zgodził się Zayn), więc powinna założyć najzwyklejsze ciuchy. Z głębokim westchnieniem zdecydowała się na obcisłe spodnie moro, białą, lekko podziurawioną koszulkę z nadrukiem yin yang, tego samego koloru trampki i full cap'a o podobnym wzorze co dolna garderoba. Przebrała się w przygotowany zestaw i zajęła swoimi dość długimi włosami. Rozczesała je i wyprostowała, gdyż z natury były delikatnie falowane. Jak zwykle z resztą - zostawiła je rozpuszczone i przeszła do poprawiania swojego, dzisiejszego makijażu. Przeciągnęła rzęsy tuszem, a na usta nałożyła swoją ulubioną, czerwoną szminkę. Ubóstwiała, kiedy jej wargi pokryte były tym kolorem. Wydawały się wtedy pełniejsze i dodawały jej tego czegoś.
     Wkładając telefon i trochę pieniędzy do kieszeni opuściła swój pokój i zeszła na dół. Jej ojciec nadal był w pracy i zapewne wróci późno; może nawet po niej. Przyzwyczaiła się do tego. Czasem chciałaby, aby to wszystko rzucił i spędził z nią normalne popołudnie, ale wiedziała, że praca jest dla niego bardzo ważna. Tak zapominał o swojej żonie, a tym samym jej matce. Starał się normalnie funkcjonować, ale wiedziała, że bardzo za nią tęskni. Była jego prawdziwą miłością, a tych się nigdy nie zapomina.
     Czując zbierające się w kącikach oczu łzy zaczęła szybko mrugać powiekami. Nie chciała płakać. Starała się tego nie robić. Czemu niby miałaby okazać słabość? W żadnym wypadku nie była słaba. Pogodziła się z utratą jednego rodzica. Walczyła. Była wojowniczką i była z siebie dumna. Mimo tego wszystkiego dała radę. Bóg wystawiał ją kilka razy na próbę, ale ona się nie poddała. Wierzyła, że po każdej burzy wychodzi słońce i tak też się działo. Ile można wspominać porażkę? Trzeba o niej jak najszybciej zapomnieć, podnieść się i próbować dalej.
     Po upewnieniu się, że zamknęła dom na klucz opuściła posiadłość i udała się w kierunku, gdzie miało się znajdować Wesołe Miasteczko, czyli po prostu na plaże. Umówiła się z Zayn'em, że spotkają się przy największej atrakcji, którą, jak sądziła, był rollercoaster. To on zawsze był główną i co za tym idzie, zajmującą najwięcej miejsca, 'zabawką'. I Fleur wcale się nie myliła, bo gdy tylko dotarła na miejsce, jej oczom jako pierwsza ukazała się własnie kolejka. Przeciskając się w tłumie spoconych ciał starała się dotrzeć pod konstrukcje. Przy okazji wypatrywała także kruczoczarnych włosów, bądź kogoś z dużą ilością tatuaży, które mimo wszystko bardzo jej się podobały. 
     Kiedy wreszcie udało jej się znaleźć przy rollercoasterze rozejrzała się dookoła siebie, jednak nigdzie nie widziała chłopaka. Jedyne o co teraz prosiła, to to, aby jej nie wystawił. Już sam fakt, że za nią nie przepadał sprawiał, że czuła się źle. Ale przecież co ona takiego zrobiła, żeby jej nie lubił. Jeszcze ani razu nie podał konkretnego powodu. I jak niby ona mogła zmienić tę kwestie skoro nie wiedziała o co mu chodzi. Zdecydowanie ten facet był nie do zrozumienia. Miał wiele przeciwieństw i był cholernie tajemniczy, ale to właśnie przyciągało ją najbardziej. Chciała odkryć wszystkie jego tajemnice. Chciała go poznać. Chciała, aby pozwolił jej się poznać.
     -Unhappy - usłyszała za sobą zachrypnięty głos i od razu wiedziała, do kogo należy.
     Odwróciła się w tamtą stronę, a przed sobą ujrzała dość wysokiego mężczyznę. Ubrany był jak zawsze na czarno i cóż - wyglądał świetnie. Prześledziła wzrokiem jego sylwetkę i delikatnie się uśmiechnęła. Był cholernie seksowny i w tamtym momencie powstrzymywała się, by się na niego nie rzucić, a była tego bliska.
     Brunet trzymał papierosa między palcami prawej dłoni i co jakiś czas przystawiał go do ust zaciągając się nim. Wypuszczał szary dym i ponawiał czynność.
     -Cześć, Zayn - powitała go i spuściła wzrok; pierwszy raz czuła się tak niepewnie.
     Ciemnooki zaśmiał się nisko i znów zaciągnął swoim narkotykiem - Może papierosa?
     -Nie palę - odparła zaszczycając go spojrzeniem.
     -Nigdy? Nawet po studencku? - spytał zdziwiony.
     Fleur jedynie pokręciła przecząco głową. Nigdy nie lubiła zapachu nikotyny i nie chciała zacząć palić. To szkodziło zdrowiu, a ona nie miała zamiaru zachorować na raka płuc. Owszem, może i nie każdego to spotykało, ale palacze zwiększali swoje szanse o kilkanaście procent.
     -Po studencku? - odezwała się niepewnie - Znaczy...?
     -Podejdź.
     Panna Wood wykonała polecenie chłopaka i podeszła bliżej niego. Przez cały ten czas patrzyła mu w oczy. Nie wiedziała czego ma się spodziewać, ponieważ nigdy nie spotkała się z takim rodzajem palenia. Czy studenci robili to inaczej? Pomimo, że była jednym z nich nie miała bladego pojęcia co ma na myśli Zayn. Przecież to bez sensu. Przykładamy filtr do ust, zaciągamy się i wypuszczamy dym. Jak można było to zrobić inaczej?
     -Uchyl usta - poinstruował, a sam zaciągnął się papierosem utrzymując dym wewnątrz buzi.
     Przysunął się jeszcze bliżej i nachylił głowę do jej. Był na tyle blisko, że dziewczyna wyczuła zapach jego perfum. Woń owocowa, jednak z nutą czegoś ostrego. Podobały jej się, ale nie na tym się teraz najbardziej skupiała. Przecież był tak blisko jej twarzy!
     Ujął dwoma palcami jej podbródek i uniósł lekko do góry. Spojrzał jej w oczy i złączył delikatnie ich wargi. Ledwo co wyczuła ten dotyk, ponieważ to było jak muśnięcie piórka. Uchylił swoje usta i wdmuchał powietrze do jej. Fleur zaciągnęła się nim, jakby był to jej ostatni wdech. Przez cały ten czas nie spuszczała jego twarzy z oczu, a on jej. Po kilku sekundach odsunął się od niej, ale nadal był blisko - Podobało się?
     -Nadal nie lubię papierosów - zmarszczyła czoło, a twarz wykrzywiła w grymasie ukazując swoje obrzydzenie.
     Zayn po raz kolejny tego dnia się zaśmiał i pociągnął ją w kierunku rollercoaster'a. W zadziwiająco krótkim czasie trafili na początek kolejki, a zaraz potem wsiadali do wagoników. Po sprawdzeniu wszystkich zapięć atrakcja ruszyła, a wszyscy jadący zaczęli krzyczeć z wrażeń, jakie dostarczała im jazda, jedynie Zayn był cicho. Nie rozumiał w czym to pomagało, ale nie miał nic przeciwko.
      Kilka minut później zatrzymali się i opuścili konstrukcje udając się do następnych atrakcji.
      


~*~


     Korzystając już z prawie wszystkich możliwych zabaw, od rollercoaster'a poprzez karuzelę łańcuchową do gokartów, kierowali się w stronę następnego stoiska. Gra polegała na tym, aby za pomocą trzech piłeczek strącić stos kubeczków. Z pozoru proste, ale jednak nie tak bardzo, do wykonania. Nie każdemu się udawało, a przecież zarzucali się, że trafią.
     -Poproszę jeden raz - rzucił Zayn w kierunku mężczyzny stojącego za ladą, kładąc na stole dwa dolary.
     Starszawy mężczyzna podał mu piłeczki i życzył szczęścia. Panna Wood przyglądała mu się z uwagą. Zauważyła jak jego mięśnie znacznie się napięły, a wzrok skupił na swoim celu. Wydawało się, że doskonale wie co robi. Wziął jedną kulkę do ręki, zamachnął się i rzucił nią w kubeczki, jednak ani jeden nie spadł, gdyż lecąca z szybką prędkością piłka nie trafiła w mierzony punkt. Zabrakło dosłownie dwóch centymetrów, ale przecież to Zayn Malik, więc wykonał rzut jeszcze raz, lecz efekt był ten sam. Nie trafił, a pozostała mu jeszcze tylko jedna szansa.
     -Coś ci nie idzie - zaśmiała się jego towarzyszka chcąc podsycić nieco jego złość.
     -To tylko rozgrzewka, żeby nie było, że trafię za pierwszym razem od niechcenia, a ci wszyscy siłacze co za nami stoją, pomimo starań nie potrafię tego zrobić. Patrz uważnie - spojrzał na nią, ale zaraz potem swój wzrok znów skierował na stos kubeczków.
     Podrzucił w ręce piłkę i wycelował nią w piramidę. Trafił w sam środek, a wszystkie kubki spadły na podłogę. Brunet uśmiechnął się pod nosem i wiedział, że tym w pewnym stopniu zaimponował Fleur.
     -Proszę wybrać nagrodę - usłyszał głos mężczyzny i rozejrzał się po stoisku.
     Dookoła wisiały różne pluszaki, a on nie miał pojęcia, którego wziąć. Zapewne wybrałby pierwszego, lepszego z brzegu, ale właśnie wtedy ujrzał niebieską maskotkę. Był to piesek, a dokładniej smutny piesek. Jego oczy i wyraz twarzy wyrażały smutek, a Zayn wiedział, że jest odpowiedni.
     -Poproszę tego - wskazał palcem na pluszaka.
     Siwawy pan podał mu nagrodę i podziękował za udział w grze.
     Brunet podszedł bliżej Fleur i zasłonił się miśkiem. Odsłonił jedynie oczy i starał się zrobić podobną minę do psa, którego trzymał w rękach.
     -Zaopiekujesz się nim, Unhappy? - spytał przesłodzonym głosem i zamachał maskotką.
     Fleur jedynie szeroko się uśmiechnęła i spuściła wzrok. Wzięła od niego zabawkę i przytuliła do piersi.
     -Oczywiście. Dziękuję, Zayn - odparła i spojrzała na jego twarz - Miałeś fuksa - rzuciła i odwróciła się na pięcie, odchodząc.
     Ciemnookiemu chwilę zajęło zanim zorientował się co miała na myśli, a kiedy wreszcie to zrobił, ruszył za nią. Nie zajęło mu długo, aby zrównać krok z jej, gdyż nie odeszła daleko. Postanawiając, że będą wracać udali się w kierunku domu Fleur. Powiedział, że ją odprowadzi, gdyż było już późno i nie chciał mieć jej na sumieniu. Panna Wood nie sprzeciwiała się, gdyż każda następna minuta z nim, sprawiała, że jej humor się poprawiał. Wystarczyło przebywanie w jego towarzystwie, a już czuła się lepiej. Miała motyle w brzuchu, serce przyspieszało swoje bicie, ręce się pociły, a nogi miała jak z waty. Czy to już było zakochanie? Na pewno nie, ale była pewna, że się zauroczyła, bo przecież nie każdy tak na nas działa. Nie każdy wywołuje u nas takie uczucia.
     -Jesteśmy - oznajmił zatrzymując się tuż przed jej domem.
     Weszli na podwórko i stanęli naprzeciwko siebie. Patrzyli się na swoje twarze, jednak żadne z nich nie było skore do rozpoczęcia rozmowy. Skanowali się nawzajem i oboje doszli do wniosku, że wypadałoby się odezwać, ale nadal nie było słychać ich głosów. Cisza. Jedynie tyle byli w stanie usłyszeć. Ale z drugiej strony ta cisza nie była taka zła.
     -Powinienem....powinienem już iść - pierwszy odezwał się Zayn.
     -Tak - odpowiedziała mu wyrwana z własnych myśli - Znaczy....jeżeli....jeżeli chcesz...oczywiście -plątała się w swoich słowach.
     -Do zobaczenia - rzucił i zrobił krok do tyłu.
     -Zayn - zatrzymała go - Mój tata wyprawia przyjęcie w Hint Of Orange w niedzielę. Jako jego córka mam pewne zaproszenie. Ale za to nie mam osoby towarzyszącej, więc jeżeli miałbyś ochotę to....poszedłbyś tam ze mną?
     -Nie sądzę by wyrafinowana impreza i moja osoba łączyły się ze sobą - odparł.
     -Gdybyś jednak zmienił zdanie - zaczęła - Jesteś mile widziany - posłała mu delikatny uśmiech.
     -Jasne - odpowiedział i nachylił się nad jej twarzą.
     Chwilę później poczuła jego miękkie usta na swoim policzku. Nie trwało to długo, bo może kilka sekund, ale jednak. Pocałował ją! Nie był to szczyt marzeń, jednak lepsze to niż nic.
     -Dobranoc - dodał i odszedł.
     Fleur jedynie głośno odetchnęła i weszła do środka. Od razu pokierowała się do swojego pokoju, starając się to zrobić jak najciszej, by nie obudzić swojego taty, który, miała nadzieje już spał albo przynajmniej był w domu.
     Już nawet nie mając ochoty na jakiekolwiek spędzanie czasu w łazience przebrała się w piżamę i rzuciła na łóżko. Przytuliła się do maskotki, którą podarował jej Zayn, chwyciła swój telefon i wybrała numer najlepszego przyjaciela. Wiedziała, że nie będzie miał jej tego za złe, iż dzwoni o tak późnej porze. Przecież ją kochał.
     -Halo? - usłyszała jego zaspany głos po drugiej stronie słuchawki.
     -Czuje się zajebiście - oznajmiła radosnym głosem.
     -Randka się udała? - spytał bardziej rozbudzony.
     -Tak mi się wydaje - odparła - Jeżeli to w ogóle była randka. Ale nie o tym.
     -Streszczaj się - przerwał jej - Byłem właśnie w trakcie super snu z Eleanor w roli głównej.
     -Pocałował mnie w policzek - powiedziała dużo głośniej, a na jej usta wpłynął szeroki uśmiech.







______________________________________________________________

Miał być wczoraj, ale niestety usnęłam po osiemnastej i niestety dopiero dzisiaj zdołałam go dokończyć. Jest trochę dłuższy, więc mam nadzieje, że mi wybaczycie. Do tego postaram się następny dodać w weekend :)

Chciałam podziękować za komentarze! Pomimo, iż były krótkie, to zawsze były. I cóż, ja wiem, kiedy jedna osoba pisze kilka komentarzy.

Mam nadzieje, że rozdział się podoba.

Komentujcie i do następnego!

2 komentarze:

  1. Boże! Boże! Boże!
    Taki Zayn to najlepszy Zayn. Cichy, ale pewny siebie. Delikatny, ale stanowczy. Idealne połączenie! *.* Mimo wszystko trochę go nie rozumiem. Z jednej strony nie lubi Fleur, a z drugiej spędza z nią sporo czasu. I jeszcze ta sprawa z Harry'm. Tak naprawdę to Malik zabiera mu dziewczynę! Nie wiem czy to fair play...
    No ale cóż, rozdział świetny :3 czekam na kolejny ^.^
    xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również uwielbiam takiego Zayn'a! Tak w sumie to chłopak nie miał wyboru i musiał iść z Fleur 'na randkę'. A Harry już niedługo! Czas pokaże czy to fair play ;)
      Dziękuję za komentarz! Pozdrawiam.

      Usuń