poniedziałek, 25 maja 2015

09. Pizza?




~Nie odniosłem porażki. Po prostu odkryłem dziesięć tysięcy rozwiązań, które nie zadziałają~


     -Dlaczego tak właściwie tu jesteś? - spytała podając mu szklankę z wodą i zajmując miejsce tuż obok niego przyglądając się jego przystojnej twarzy.
     Trzydniowy zarost otaczał jego policzki i brodę dodając mu seksapilu, którego de facto miał cholernie dużo. Czekoladowe oczy patrzyły się w jej zwykłe brązowe i skanowały jej ciało. Ona ubrana w długą, czarną spódnicę, do tego bluzkę w czarno-białe paski, która odkrywała jej brzuch. Zanim weszła do domu miała na sobie jeszcze kapelusz i torebkę w kolorze dolnej garderoby. Włosy spadały jej kaskadami na plecy i ramiona, a delikatna biżuteria dodawała jej elegancji. Według większości facetów - dziewczyna idealna. Biust w rozmiarze C, zgrabne pośladki i nogi, proste plecy i ta gracja, z którą się poruszała. Czego chcieć więcej? No tak, przecież bardzo irytowała Malik'a swoim ciągłym uśmiechem.
     -Unhappy, czy nie mogę cię odwiedzić bez powodu?
     -Ostatnio nie wyglądałeś na zachwyconego moją obecnością. Co takiego się zmieniło Zayn, huh? - szturchnęła go lekko w ramię i posłała mu rozbawione spojrzenie.
     Znowu - pomyślał i westchnął.
     Nie mógł rozgryźć tej dziewczyny. Sposób w jaki jest miła dla innych pomimo jej cierpienia. Przecież to w ogóle nie zrozumiałe. To było kompletnie bez sensu.
     -Przestań się wreszcie uśmiechać - warknął, ale zaraz potem pożałował tych słów widząc jak brunetka się wzdryga na jego ton głosu - Nie o to mi chodziło - zaczął się tłumaczyć, co było dla niego kompletnie obce.
     -W porządku. Nic przecież się nie stało. Postaram się opanować mój dobry humor - z lekkim zdziwieniem wstała z kanapy i informując chłopaka, że idzie do łazienki opuściła pomieszczenie.
     Zayn nie marnował tego czasu tylko od razu zabrał się za oglądanie pokoju, w którym się znajdował. Zaczął od zdjęć stojących na półkach, przechodząc do kuchni, gdzie znalazł piec do pizzy i był z tego cholernie zadowolony. Uwielbiał to danie i cóż, chyba jak każdy chłopak mógłby je jeść bez końca.
     -Pizza? - usłyszał damski głos za sobą, więc szybko odwrócił się w tamtą stronę.
     -Jasne - odparł nonszalancko opierając się o blat szafek i udając, że wcale nie został przyłapany na szperaniu po nie swoim domu.
     Fleur jednak zignorowała ten fakt i zabrała się za wyciąganie odpowiednich składników, a także naczyń. Kiedy wszystko było na wyspie kuchennej przed nimi, spojrzeli na siebie.
     -Gnieciesz ciasto - rzuciła ciemnowłosa - Lubisz pieczarki? - spytała zmieniając temat, aby chłopak nie mógł się sprzeciwić.
     -Nie, wolę bez, a ty?
     -Też - uśmiechnęła się, ale po chwili powróciła do poprzedniego wyrazu twarzy zdając sobie sprawę, że Zayn nie cierpi, kiedy się uśmiecha.
     Brunet po raz kolejny westchnął i wbrew swojej woli wypowiedział - No już, przecież wiem, że kochasz się uśmiechać, Unhappy.
     Ciemnooka na te słowa wygięła usta w szeroki łuk i zabrała się za robienie ciasta, kiedy Malik jej się przyglądał. Ruchy jakie wykonywała robiła z wielką dokładnością, nawet, kiedy kroiła drożdże na idealne połowy. Była perfekcjonistką i to mu się całkiem podobało. Lubił dziewczyny, które walczą o swoje i nie przejmują się zdaniem innych. To sobie cenił, bo przecież płeć nie powinna decydować kto z nas jest lepszy. Mężczyzna czy kobieta? To pytanie zadręcza nas od dawna, jednak jego zdaniem wszyscy byli sobie równi bez względu na płeć. 
     -Co jeszcze dodajemy? - spytała wyrywając go z zamyślenia.
      Brunet zastanowił się przez chwilę, w tym czasie spoglądając na zgrabny tyłek Fleur. Miał ochotę go dotknąć, jednak wiedział, że to kompletnie nie na miejscu. Nie chciał jej przecież do niczego zmuszać, to że jego niepohamowana żądza seksu daje o sobie znać, to nieważne. Musiał nad tym zapanować.
     -Kukurydzę, kurczaka, ser, przyprawy - odpowiedział po kilku sekundach ciszy.
     Panna Wood wreszcie zaszczyciła go spojrzeniem i przytaknęła na jego propozycję, dorzucając do składników ogórka. Wyjęła wszystkie te rzeczy na blat, a także dwie deski i noże do krojenia. Jeden zestaw wręczyła Zayn'owi, a drugi wzięła dla siebie. Każde z nich zabrało się za krojenie składników, w między czasie podjadając co nieco.
     Mulat patrząc na skupioną minę brunetki, podczas gdy kroiła kurczaka wziął do ręki plasterek ogórka i rzucił nim w dziewczynę. Trafił prosto w jej policzek. Ciemnooka od razu uniosła głowę do góry i wlepiła w niego morderczy wzrok. Gdyby ten mógł zabijać - Zayn już dawno by nie żył. Niestety, nic się nie działo, więc Fleur sięgnęła po kawałek mięsa, które wycelowała wprost w czoło Malik'a.
Brunet próbował się uchylić, jednak lecące jedzenie było szybsze. Chcąc nie chcąc, wywołali małą bitwę, która toczyła się tylko miedzy nimi. Kto wygra? 
    Z pozoru niewielka wojna przerodziła się w prawdziwą walkę na jedzenie. W środku starcia panna Wood zmuszona została, aby uciekać z kuchni. Biegła przed siebie nawet nie wiedząc gdzie, jednak ostatecznie trafiła do gabinetu ojca. Było to małe pomieszczenie, jednak bardzo przytulne i ładne. Anthony spędzał tu bardzo dużo czasu, a ona odwiedzała go, najczęściej kiedy przynosiła mu posiłki w ciągu dnia. 
     Chwilę później do pokoju wpadł Zayn i już nie miała dokąd uciec. Jej klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie i w tym samym opadała. Ciemnooka nabrała głośno powietrza chcąc uspokoić kołatanie serca. Nie miała dobrej kondycji. Zdecydowanie nie lubiła biegać. 
     -Teraz już mi nie uciekniesz - szepnął i zaczął się do niej zbliżać pewny swojej wygranej.
     Miał rację. Fleur nie miała jak uciec. Była bezradna i z każdym jego krokiem cofała się, aż plecami zetknęła się z zimną ścianą. Patrzyła wprost w jego, ciemniejące z każda sekundą, oczy. W końcu znalazł się na tyle blisko, że czuła jego oddech na swojej szyi. Był naprawdę blisko. Zbyt blisko.
     -I co teraz? - szepnął do jej ucha przez co przez jej ciało przeszły dreszcze.
     -Pocałuj mnie - powiedziała i spojrzała na jego przystojną twarz. 
     Wahał się. Miał zielone światło, jednak w żadnym wypadku nie miał zamiaru ruszyć. Patrzył na jej czerwone usta, jednak nie wykonał żadnego ruchu. Miał wątpliwości i choć, co z niechęcią przyznał, chciał to zrobić to nie mógł. Może ze względu na to, że jej nie lubił, może ze względu na Harry'ego albo z kompletnie innego powodu, o którym nawet sam nie wiedział. 
     -Nie mogę - odparł wreszcie i odsunął się od niej na bezpieczną odległość - Cholera jasna! - przeklął i pociągnął za swoje czarne włosy. 
     Chodził w tą i z powrotem nie mogąc się uspokoić. Nigdy nie miało dojść do takiej sytuacji, a jednak życie potrafi zrujnować nasze plany. Możemy robić wszystko, a i tak dopadnie nas przeznaczenie. 
     -Pójdę już - oznajmił i wyszedł z gabinetu, a następnie domu panny Wood.
     Brunetka oddychała niespokojnie nadal zdziwiona zachowaniem Zayn'a. Teraz czuła się jak napalona idiotka i nie chciała myśleć co ciemnooki o niej pomyślał. Pewnie odwoła ich, w jej mniemaniu randkę, wmawiając jej, że jest chory czy coś w tym rodzaju. A co niby powie po tym jaką głupotę strzeliła? Zapewne nigdy więcej go nie spotka, ani nie usłyszy jego głosu. Głosu, przez który dostawała ciarek na całym ciele.

~*~

    Dziewczyna szybkim krokiem przemierzała uliczki zachodniego Hollywood. Chciała jak najszybciej znaleźć się w wyznaczonym miejscu. Potrzebowała tego. Potrzebowała jak nigdy dotąd, ponieważ jej głowa pękała od natrętnych myśli. Nie potrafiła uspokoić swojego serca, które nadal biło z przyspieszoną siłą. Przecież to stało się dobre pół godziny temu, a ona nadal odczuwała tego skutki. Jakim prawem coś takiego wyszło z jej ust? Jakim prawem w ogóle się odezwała? Mogło być zupełnie inaczej, a może nawet tak jak chciała. Zapewne już nigdy się tego nie dowie, ale pozostawała w niej odrobina nadziei, że tak nie będzie. Chciała wierzyć, iż jednak Zayn nie uznał jej za jakąś pokręconą lalę, której chodzi tylko o jedno. Nie była taka, nawet nie uprawiała seksu, a co tu mówić o innych rzeczach. Wiedziała, że Zayn nie należy do grzecznych chłopców, ale nie sadziła, aby mógł ją wykorzystać. 
     Wreszcie znalazła się na miejscu. Uniosła dłoń zwiniętą w pięść i uderzyła nią kilka razy w drewnianą powłokę. Minęło kilkadziesiąt, cholernie dłużących jej się sekund, zanim drzwi otworzyły się. W progu stanął nieogarnięty szatyn, a jego włosy wyglądały jakby przed chwilą odbył stosunek. Szare spodnie zwisały z jego bioder, a czarna koszulka opinała jego umięśniony tors. 
     -Louis, do jasnej cholery, czy kiedy jestem załamana nerwowo ty musisz wyglądać jak milion dolarów? Nawet w tym czymś - wskazała dłonią na jego ubiór.
     -Przepraszam? - bardziej spytał niż stwierdził - Coś się stało? - zadał pytanie trochę bardziej zaaferowany słowami brunetki. 
     -Tak tylko powiedziałam Zayn'owi, żeby mnie pocałował, a on, tak tylko, wyszedł z mojego domu - odparła.
     -Chyba będę musiał zaopatrzyć barek po twojej wizycie - z tymi słowami wpuścił ją do środka.
     Fleur od razu skierowała się do salonu i rozłożyła się na skórzanej kanapie stojącej w centrum pokoju. Zaraz potem pojawił się Lou z dwoma kieliszkami i butelką wódki. Ustawił wszystko na stoliku przed nimi, następnie nalał przezroczystej cieczy i jeden z shot'ów podał ciemnookiej dziewczynie. 
      -Tak na rozgrzewkę - rzucił i oboje w tym samym czasie wypili zawartość kieliszków - Teraz możesz opowiadać - dodał i oparł się o zagłówek kanapy.
      Panna Wood po opowiedzeniu całej historii głęboko odetchnęła. Czuła się trochę lepiej, a alkohol wypity w między czasie nieco poprawił jej humor, który nadal był beznadziejny, a zapowiadało się tak świetnie. Kiedy Malik wyszedł z jej domu miała ochotę zapaść się pod ziemie.
     -Z nim jest coś nie halo. Jestem facetem i gdyby jakaś dziewczyna, do tego tak ładna jak ty, poprosiła, żebym ją pocałował - zrobiłbym to bez żadnego ale. Może jest gejem?
      Brunetka pokręciła przecząco głową, nie mogąc sobie wyobrazić Zayn'a z jakimś facetem. Aż się wzdrygnęła.
     - Zdecydowanie jest hetero. Nie wygląda na geja i mam nadzieje, że nim nie jest, bo wtedy kompletnie się załamię - ukryła twarz w dłoniach.
     -To ja już nie wiem, co z nim nie tak. Chyba sobie z nim porozmawiam - powiedział poważnie - Jak bardzo jest przystojny?
     Fleur spojrzała na niego spod byka i zmarszczyła brwi. A co to ma, do jasnej cholery, do rzeczy? Przecież kompletnie nie o tym rozmawiają.
     -Po co ci to wiedzieć?
     -Muszę wiedzieć, jak bardzo mogę obić mu twarz. A więc? Jak bardzo jest przystojny? - powtórzył pytanie uśmiechając się głupio.
     -Bardzo - uzyskał odpowiedź, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie - Co jest?
     -Tak bardzo chciałem dać mu w mordę - westchnął - Teraz wiem, że nie mogę - posmutniał.
     Brunetka zaśmiała się szczerze i potargała mu - już i tak splątane - włosy. Chłopak od razu uderzył jej rękę i spojrzał na nią morderczym wzrokiem. Gdyby ten mógł zabijać, Fleur dawno leżałaby martwa. Niestety, bądź stety, tak się nie stało. Może i dobrze? Przecież nie chciał zabijać swojej najlepszej przyjaciółki. Kto by mu smażył naleśniki?
     -Lou? - usłyszał jej cichy głos, więc spojrzał jej w oczy - Jestem aż tak beznadziejna? - spytała smutnym głosem.
     -Kochanie, jesteś najlepsza - odpowiedział i mocno ją do siebie przytulił pocierając jej plecy i co jakiś czas całując w czubek głowy - Facet jest ciotą, jeżeli tego nie dostrzega. Poza tym, pół świata tego kwiata - próbował ją pocieszyć.
     -A trzy czwarte chuja warte - dopowiedziała i oboje się zaśmiali.
     Odsunął delikatnie jej kruche ciało od siebie i spojrzał na jej twarz. Widział jej świecące się oczy i wiedział, że to przeżywa. Zawsze przeżywała. Taka już była i nic tego nie zmieni. Nie dziwił jej się. Potrzebowała miłości, której zawsze jej brakowało. Śmierć matki, zdrada dwóch chłopaków, a i tak była pozytywnie nastawiona na świat. Podziwiał ją. Wątpił, aby on był na tyle silny, by przez to przejść.
     -Kochanie, może naprawdę miał jakiś powód - próbował ją pocieszyć - Chyba nie odwołał waszego, jutrzejszego spotkania, prawda?
     -Nie. - odpowiedziała - Jeszcze nie - dopowiedziała.
     -Widzisz? I pewnie już tego nie zrobi. Porozmawiasz z nim i wszystko sobie wyjaśnicie. Spokojnie. A teraz się uśmiechnij - pstryknął ją w nos.
     -On nie cierpi, kiedy się uśmiecham. Nawet nazwał mnie Unhappy.
     -Unhappy - powtórzył - Podoba mi się. To słodkie - jego usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu.
     Resztę dnia spędzili na szczerej rozmowie. Byli najlepszymi przyjaciółmi i ufali sobie jak nikomu innemu. Zwierzali się z problemów i wszystkich, trapiących ich spraw. Po to byli. By sobie wzajemnie pomagać. W nieszczęściu i chorobie. Bo przecież, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Stare, ale jakże mądre przysłowie. Wydaje nam się, że ludzie, którymi się otaczamy są godni naszego zaufania, jednak na koniec może się okazać, iż wcale tak nie było. Trzeba uważać kogo się wybiera. Nie każdy ma takie szczęście.









___________________________________________
P.s. Wiem, że na pierwszym gifie jest Leon Thomas, ale wyobraźcie sobie tam Louis'a.
P.s.2. Jeżeli ktoś oglądał Victorious to wie jak wygląda dom Tori - głównej bohaterki (którą gra Victoria Justice). Powiedzmy, że coś podobnego jest w tym opowiadaniu.

Okay, a teraz ważna sprawa komentarzy. W ankiecie zagłosowało 16 osób, z czego połowa, że komentuje. A więc, ja się pytam - gdzie te komentarze? Pod ostatnim rozdziałem było ich 2. Zaskoczcie mnie i skomentujcie. Każdy. Bardzo proszę.

Jeden dzień poślizgu, mam nadzieje, że mi wybaczycie ;)

Do następnego!

7 komentarzy:

  1. Super rozdział, czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosiłaś to komentuję haha. A rozdział świetny to od następnego. 😍😘😁👸✨🌟🔥👍👌✌💪💪👏👏👏👏

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział !Czekam na nexta :D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na nexta :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy next !?! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jutro bądź we wtorek. Dzisiaj chyba nie dam rady nic już naskrobać ;)

      Usuń