sobota, 11 kwietnia 2015

05. This Is Not I





~Bo w życiu to wszystko lepiej smakuje, jak jest przyprawione miłością. Trzeba jej dodawać wszędzie. Gdzie się tylko da.~


     Kolejne minuty mijały, a po Veronice ani śladu. Brunetka wraz ze swoim przyjacielem starali się nie myśleć o nieobecności jednej osoby, jednak każde z nich zastanawiało się co sprawiło, że jednak asystentka Anthony'ego się nie pojawiła. Przecież się zgodziła i nic nie wskazywało na to, że zmieni zdanie co do swojej decyzji. Fleur jeszcze dzisiaj rano uzgadniała z nią konkretne miejsce i godzinę spotkania, a Veronica kolejny raz potwierdziła, że do nich dołączy. Co takiego ją zatrzymało?
     -Może jeszcze przyjdzie - odezwał się w pewnym momencie Lou.
     -Może - dopowiedziała ciemnowłosa i wypiła do końca swojego, trzeciego już, drinka.
     Szatyn wstał i wyciągnął w jej kierunku dłoń.
     -Zatańczysz? - spytał.
     Dziewczyna podała mu swoją rękę i z jego pomocą podniosła się ze swojego miejsca. Razem udali się na parkiet i zaczęli tańczyć do pierwszych dźwięków Ellie Goulding - Lights. Ona poruszała seksownie biodrami, a on kładąc na nich swoje dłonie dołączył do jej rytmu. Dla pozornego obserwatora mogli wyglądać jak para, ale kto się tym teraz przejmował? Mieli parkiet, muzykę i partnera a to wystarczyło, aby 'obudzić' w nich dzikie zwierzęta.
     Po kolejnych kilku piosenkach wrócili do swojego stolika, żeby zaczerpnąć oddech. Szybki taniec potrafił wykończyć.
     -Może do niej zadzwoń - zaproponował upijając łyk z jej szklanki. Potrzebował chociaż odrobinę alkoholu.
     -Nadal nie mam telefonu - mruknęła opierając się łokciem o blat.
     Szatyn uniósł się trochę do góry i wyjął komórkę z tylnej kieszeni swoich czarnych spodni. Wyciągnął w jej kierunku swoją dłoń i podał urządzenie, które chwile później znalazło się przy uchu Fleur, a ona próbowała się dodzwonić do Veronici.
     -Halo? - usłyszała jej głos po kilku sygnałach.
     -Hej, tu Fleur, chciałam zapytać czy jeszcze do nas dołączysz?
     -Raczej nie. Przepraszam, ale mój przyjaciel zrobił mi niespodziewaną wizytę i cóż. Nie zostawię go samego - odparła, a w jej głosie słychać było lekkie zdenerwowanie.
     -Nie możesz go wziąć ze sobą? - spytała z nadzieja.
     -Nie ma dwudziestu jeden lat. Nie wpuszczą go.
     Brunetka westchnęła i wypuściła głośno powietrze. Nie wiedziała co mogła wymyślić, aby asystentka jej taty do nich dołączyła.
     -Następnym razem - powiedziała zrezygnowana.
     -Następnym razem - powtórzyła za nią jej rozmówczyni.
     -W takim razie do zobaczenia - dodała jeszcze panna Wood i po usłyszeniu pożegnania od brunetki rozłączyła się - Nie przyjdzie - te słowa skierowała w kierunku Louis'a, który znów pociągnął ją na parkiet i tam spędzili kolejną godzinę.



     Dźwięki piosenki I'm an Albatraoz towarzyszyły im przy opuszczaniu klubu. Było grubo po drugiej w nocy, a oni byli cholernie zmęczeni. Takie wyjścia były wspaniałe, ale jednak wyczerpujące. Fleur czuła, że alkohol, który spożyła tego wieczoru da się jej we znaki po przebudzeniu. Padała z nóg i wiedziała, iż godziną o której wstanie będzie jakaś dwunasta. Jej taty jak zwykle pewnie nie będzie, więc obiad- po raz kolejny - będzie musiała zjeść sama. To nie była dla niej nowość. Kochała Anthony'ego ponad życie i rozumiała, że praca jest dla niego ważna, ale czasami chciała by był po prostu zwykłym pracownikiem na budowie. Może wtedy spędzałaby z nim więcej czasu? 
     Jej tata dzięki firmie zarabiał spore pieniądze, ale to nie wynagradzało jej jego braku, matki czy rodzeństwa. Każdy może powiedzieć 'czego ty dziewczyno jeszcze chcesz od życia?', ale nigdy nie znalazł się w na jej miejscu, więc nie wie jak to jest. I nie myślcie sobie, że się w jakiś sposób nad sobą użala. Po prostu czasem zastanawia się, co by było gdyby...
     -Jesteśmy na miejscu - usłyszała głos Louis'a i gdyby nie on to zapewne jeszcze długo trwałaby w stanie kompletnego odpłynięcia do swojej krainy.
     -Dobranoc - powiedziała i pocałowała jego policzek po czym opuściła wnętrze samochodu.
     Jeszcze lekko chwiejnym krokiem weszła do domu i zapalając światło w korytarzu pozbyła się swoich szpilek. Zrzuciła kurtkę z ramion i zawiesiła ją na wieszaku. 
     Spać. To była jedyna myśl w tym momencie, która chodziła jej po głowie.
     Idąc na palcach po schodach starała się nie narobić żadnego hałasu, który mógł obudzić jej ojca. To było jej kompletnie nie potrzebne.
     Kiedy wreszcie była w swoim pokoju, przebrała się w koszulkę Louis'a, którą de facto kiedyś mu zabrała, ale nie musiał o tym wiedzieć. Miał ich pełno, a jedna mniej nie robiła różnicy. Chyba.
     Brunetka odkryła róg kołdry i ułożyła się wygodnie na łóżku. Zamknęła oczy i wtedy ujrzała jego. Widziała go tylko raz, a zapamiętała na zawsze.


~*~


     Zayn po raz kolejny próbował zamaskować swoje tatuaże. Dziwił się jak Harry to robił. On pryskał swoje ciało po kilka razy, ale nadal było widać czarny tusz.
     -Do cholery - zaklął.
     Kolejny raz użył substancji w sprayu, ale na marne. Miał dość i to serdecznie. Przecież to było tak nieziemsko pojebane! Po co on się w ogóle zgodził?
     Chwycił swój telefon, aby wybrać numer Harry'ego i powiedzieć mu, że rezygnuje, jednak zatrzymał go dźwięk jego ulubionej piosenki. Głos Drake'a rozbrzmiał w całym jego mieszkaniu, a brunet zerknął na ekran po czym jego oczy lekko się rozszerzyły.
     Louis.
     -Halo? - zapytał zmienionym głosem.
     Po drugiej stronie nie usłyszał męskiego, lecz damski głos i od razu wiedział do kogo należy. Przecież to musiała być ona. Do tego jeszcze się przedstawiła, a wtedy już nie mógł zaprzeczyć.
     Kiedy dziewczyna zapytała, czy do nich dołączy już wiedział, że odpowiedzią będzie nie. Tylko jak to wytłumaczyć?
     -Raczej nie. Przepraszam, ale mój przyjaciel zrobił mi niespodziewana wizytę i cóż. Nie zostawię go samego.-powiedział w końcu.
     -Nie możesz go wziąć ze sobą? - Fleur nie dawała za wygraną.
     Była cholernie uparta i wiedział, że ich charaktery do siebie kompletnie nie pasują. Przecież żadne z nich by nie ustąpiło! 
     -Nie ma dwudziestu jeden lat - powiedział pierwszą, lepszą rzecz, która wpadła mu do głowy i cóż...udało mu się wcisnąć jej drobne kłamstwo. 
     Dziewczyna tylko westchnęła i dała za wygraną. Po pożegnaniu rozłączyła się i Zayn był tym faktem bardzo ucieszony. Tak bardzo nie chciał tam iść. I dzięki swojej pomysłowości nie musiał. Kto by pomyślał, że czasami, oszukanie kogoś wyjdzie nam na dobre. Chociaż mówią, że kłamstwo ma krótkie nogi, on nie bardzo się w tym momencie tym przejmował. Szczególnie, że jutro miał wolne, ze względu, iż pan Wood stwierdził, że po imprezie należy się dzień odpoczynku. Uwielbiał tego faceta! Przecież on czytał w jego myślach.
     Dzwoniąc do Styles'a miał tylko jedno w głowie - upić się do nieprzytomności.
     -Przyjdziesz do mnie? - spytał bez żadnego powitania.
     -Nie miałeś być teraz z Fleur i jej przyjacielem? - podejrzliwy głos Harry'ego zabrzmiał w jego uszach - Zayn, coś ty zrobił?
     -Och, nie dramatyzuj - odparł spokojnym głosem - Powiedziałem jej tylko, że u mnie jesteś i niestety, nie masz dwudziestu jeden lat, więc nie wpuszczą cię do klubu - wytłumaczył.
     -Ty pojebany kretynie! - warknął jego przyjaciel. - Przecież ta impreza była nam tak cholernie potrzebna! - nadal krzyczał.
     Zayn jednak nie robił sobie z tego jakichś wyrzutów. Nie miał najmniejszej ochoty się tam pojawiać i zielonooki powinien to uszanować. 
     -Do kurwy nędzy, Harry! Zgodziłem się na to tylko i wyłącznie ze względu na ciebie, ale mam też swoje życie , więc nie wypowiadaj mi, że nie poszedłem do tego cholernego miejsca! Przecież masz ten swój jebany urok, każda łaska na ciebie leci. Nawet Noelle! - tym razem to Malik podniósł głos.
     Miał dość tego, iż pomimo, że pomagał mu jak mógł, to ten wymagał od niego coraz więcej i nie widział, że to za dużo. 
     -Noelle to przeszłość. Dobrze wiesz, że to nie było tak! Wybaczyłeś mi, nie pamiętasz?
     -Pamiętam i to doskonale. A także to, że kiedy była ze mną to ty ją przeleciałeś! - czarnowłosy już nad sobą nie panował.
     Ell była dla niego najważniejszą osobą, ale złamała mu serce. To przez to zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Odrzucał dziewczyny, nie chciał się angażować. Jego relacje z płcią piękną polegały tylko i wyłącznie na jednorazowym seksie. Nic więcej.
     -Zayn. Byłem pijany. I to ona przyszła do mnie. Dobrze wiesz, że nigdy bym ci tego nie zrobił. Kocham cie jak brata i obiecuje, że już żadna dziewczyna nas nie poróżni. - tym razem zielonooki już nie krzyczał, za to z każdym słowem mówił coraz ciszej.
     -Wiem, Harry. Przepraszam. To po prostu cały czas we mnie siedzi. Faktem pozostaje, że Noelle nigdy mnie nie kochała, a ja jak głupi chciałem spędzić z nią resztę życia. - westchnął - Wykonam zadanie do końca, ale to ostatni raz, kiedy zgodziłem się na te twoje, jebane pomysły.
     -Jesteś najlepszym przyjacielem, stary. Zachowałem się jak najgorszy dupek, a ty wybaczyłeś mi, nie jej. I ja też przepraszam, za wszystko.
      Ktoś kiedyś powiedział, że miłość jest ważna, ale to przyjaźń jest najważniejsza. Zayn właśnie tego się trzymał i jak na razie wychodziło mu to na dobre. A co gdyby Ell wtedy nie zdradziła go z Harry'm? Może nadal żyłby ze świadomością, że go kocha, a tak naprawdę ona chodziłaby do łóżka z każdym napotkanym facetem. Jeśli tak miałby wyglądać ich związek to brunet nie żałował tego co się stało. Był pewien, że loczek nie chciał go zranić.
      Odłożył swoją komórkę na stolik obok tej należącej do jakiejś dziewczyny. Cały czas próbował sobie wyobrazić jak wygląda. Może jest gruba, nosi okulary i ma piegi? Bądź szczupła jak anorektyczka, platynowa blondynka ze sztucznym biustem? Mogła też być normalną, ładną dziewczyną o średniej wadze i pięknym uśmiechu. Gdzieś w głębi bardzo chciał ją poznać, ale wiedział, że raczej nic z tego nie wyniknie. Odda jej telefon i oboje pójdą w swoją stronę. Taki już był i chyba nic tego nie zmieni. Po stracie Noelle uważał z kim się zadaje i kogo darzy uczuciami. Nie każdy na nie zasługiwał i mówiła o tym ilość jego przyjaciół. Mało osób znało go tak dobrze jak oni. Oprócz rodziny, tylko ich zagłębiał w swoje życie.
     Przeszedł do łazienki i zmył brązową maź ze swoich rąk, następnie wytarł wodę ręcznikiem i wrócił do korytarza. Zarzucił swoją skórzaną kurtkę na ramiona i opuścił mieszkanie. Jego celem był sklep monopolowy i budynek, w którym mieszkał Harry. Jego wcześniejszy plan upicia się nadal był aktualny, ale potrzebował do tego towarzysza. Nie miał pojęcia co aktualnie robił Styles, jednak zamierzał mu w tym przeszkodzić.
     Po kupieniu odpowiedniej butelki wyszedł ze sklepu i skierował się w stronę ulicy, na której mieszkał zielonooki. Nie zajęło mu to zbyt wiele czasu, ponieważ nie było to daleko. Kilka minut, a on stał pod drzwiami jego mieszkania. Bez żadnych ogródek złapał za klamkę i wszedł do środka.
     -Kupiłem alkohol i mam zamiar się upić! - krzyknął zdejmując buty.
     -Jestem w salonie! - usłyszał krzyk swojego przyjaciela i to tam się skierował.
     Postawił trunek przed Harry'm, a ten się do niego uśmiechnął. Szybko wstał i wyszedł, a chwilę później wrócił z dwoma kieliszkami, szklankami i sokiem pomarańczowym.
     Zapowiadała się ciekawa noc.









_________________________________________________

Gdybyście mieli jakiekolwiek wątpliwości - Harry ma 21 lat, ale Zayn powiedział, że 20, aby nie spotkać się z Fleur. 

Chciałabym Was PRZEPROSIĆ. Obiecałam, że rozdział pojawi się wcześniej, a niestety jest dopiero teraz. W poniedziałek wróciłam z Wrocławia, a przez cały tydzień w głowie miałam jedynie naukę.
Wreszcie znalazłam chwilę czasu i powstał ten oto rozdział, a także nowy szablon i okładka na wattpadzie :) Mam nadzieje, że się podobają.
Nie wiem, kiedy pojawi się 06, bo cały przyszły tydzień mam zawalony testami. Postaram się znaleźć choć chwilę i poświęcić ją na napisanie rozdziału.



KOMENTARZ=MOTYWACJA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz