~Przyjaźń rodzi się w momencie, gdy jedna osoba mówi do drugiej: "Co? Ty też? Myślałem, że tylko ja".~
Miłość jest niczym jeżeli ta 'druga połówka' tego nie szanuje. A tym bardziej, jeżeli zdradza bądź okłamuje swojego ukochanego, ukochana.
Fleur zdążyła się już przekonać jak fałszywe może być to uczucie. A twoja luba nadużywa słowa 'kocham' nie wiedząc co ono oznacza. Tym bardziej co znaczy dla tej drugiej osoby kiedy je usłyszy.
Czasem zdarza się miłość od tak zwanego pierwszego wejrzenia. Człowiek wie, że to jest ten jedyny/jedyna. Jednak czasem można się 'przejechać'.
Panna Wood była już w 4 związkach w swoim 21 letnim życiu. Każdy z nich kończył się tragicznie. Ale najbardziej cierpiała na tym Fleur. W takich momentach chciałaby się przytulić do mamy i opowiedzieć jej o wszystkim. Niestety, nie może tego zrobić, bo jej matka umarła podczas porodu.
Został jej tylko ojciec, ponieważ rodzeństwa nie miała. Owszem. Kochała Anthony'ego, ale nie chciała mu opowiadać o swoich nieudanych związkach. Był jednak mężczyzna, a to byt prosto myślący i mógł nie zrozumieć co tak naprawdę czuje jego córka.
Jedyną osobą, której ze swoich problemów zwierzała się brązowooka był jej najlepszy przyjaciel Louis. I nie, nie jest gejem.
Każdy twierdzi ze przyjaźń damsko-męska nie istnieje, ale nie w ich przypadku. Tomlinson jest najlepszym słuchaczem i doradcą, ale jest też trochę przemądrzały i gwałtowny. Najpierw robi, później myśli.
Mimo wszystko, on i Fleur są nierozłączni.
-Chyba się zakochałem - wyrzucił chłopak kiedy opadł na łóżko brunetki.
-Och, nie mów mi o miłości - mruknęła i usiadła na fotelu naprzeciwko swojego przyjaciela.
-Ale naprawdę! - krzyknął sfrustrowany.
-Imię, wiek, adres, numer telefonu, wygląd-powiedziała szybko spoglądając na Louis'a
-Eleanor, dwadzieścia dwa, nie znam, 6970, śliczna szatynka z piwnymi oczami, cudowna figura, o wzroście podobnym do mojego - westchnął.
-Hej, ty chyba serio się zakochałeś - ciemnooka dźgnęła go w bok.
-No przecież mówię! - znowu westchnął - Kompletnie mnie nie wspierasz - dodał.
-Kochanie, przepraszam, ale w tych sprawach ci nie pomogę. Dobrze wiesz jak kończyły się wszystkie moje związki. Chyba dam sobie spokój z miłością i zostanę starą panna z kotami - wstała i podeszła do łóżka, a po chwili ułożyła się obok Tomlinsona.
Szatyn objął ja ramieniem i pocałował w czubek głowy.
-Wiesz ze zawsze będziesz mogła zamieszkać ze mną, El, naszymi dziećmi i psem? - spytał próbując ja pocieszyć.
-To nie jest śmieszne, Tomlinson - kolejny raz tego dnia wbiła palca w jego skórę.
-A to wcale nie boli, Wood - odpowiedział jej tym samym.
-Och, ogarnij dupę i umów się z nią.
-Ty myślisz, że nie próbowałem? Ciągle odpowiada, że nie ma czasu, bo jest na ostatnim roku studiów.
-Musisz wymyślić coś wartego uwagi. Założę się, że wtedy się zgodzi - uśmiechnęła się delikatnie w jego kierunku.
-Tylko co? - zapytał z tą sama, smutną miną.
-Ja wiem? Może ułóż z róż jej imię przed jej domem?
-Stare - odparł.
-Uh.... Kup jej samochód? - spojrzała na niego.
-Pokręciło cie? - spytał nie dowierzając - Serio jesteś głupia.
-Ej - znów dźgnęła go w bok.
-No przecież wiesz, że cie kocham - przytulił ja mocniej.
-Wiem! - krzyknęła w jego ramionach.
-Co? - zapytał od razu.
-Napisz piosenkę, o niej - poddała kolejny pomysł.
-I co? Dam jej świstek papieru?
-Nie. Zaśpiewasz dla niej - puściła mu oczko zadowolona ze swojego pomysłu.
-Nie umiem śpiewać - prychnął.
-Aha - wstała z łóżka - A ja jestem świętym Mikołajem - dodała.
-Fleur! Nie ma mowy, że to zaśpiewam! Skompromituje się.
-Przestań - wyjęła z szuflady zeszyt i długopis - Będę cie wspierać. Mentalnie, ale jednak.
-Nie, nie, nie - wstał - Zaśpiewasz ze mną-postawił warunek.
Brunetka na jego słowa roześmiała się promiennie i spojrzała na niego jak na głupka.
-Nigdy nawet nie słyszałeś jak śpiewam - wytknęła mu.
-A uwierz, że tak - uśmiechnął się łobuzersko - Kiedyś nie domknęłaś drzwi od pokoju, a ja akurat przyszedłem. Podsłuchałem jak śpiewasz i grasz. To było świetne. Dlaczego się z tym kryjesz? - spytał poważnie.
-Nie chce by ktoś o tym wiedział. Robię to tylko dla siebie. Dobrze wiesz, że moja mama była piosenkarką. Kiedyś tata chciał mnie namówić na szkołe muzyczna, ale ja odmówiłam.
-Naprawdę jesteś głupia - oznajmił - Marnować taki talent.
-A ty? - prychnęła - Nie lepszy. Ech, dobra. Koniec tej bezsensownej wymiany zdań. Masz - rzuciła w niego zeszytem i długopisem - I radziłabym ci zacząć już pisać.
-Pomożesz? Błagam.
-Nie robię tego dla ciebie, tylko dla El. Nie chce by dziewczyna od ciebie uciekła kiedy to usłyszy - westchnęła.
-No wiesz? Dzięki - usiadł na brzegu łóżka.
-Pisz. I don't wear designer clothes/Nie noszę ubrań od projektantów - prześledziła wzrokiem jego ubiór.
-Ej! - krzyknął oburzony.
-Pisz, bo zaraz skończy mi się wena twórcza.
-Dobra, dobra - odparł i zapisał zdanie na kartce - I don't go to the finest schools/Nie chodzę do najlepszych szkół.
-Dobrze nam idzie - posłała mu uśmiech. - But, I know, I ain't no fool baby/Ale wiem, nie jestem głupi, kochanie.
-I may not be a star/Może nie jestem gwiazdą - dodał chłopak.
-Czekaj, wezmę gitarę - brunetka podeszła do rogu pokoju skąd wzięła instrument. - I don't wear designer clothes
I don't go to the finest schools.
But, I know
I ain't no fool baby.
I may not be a star.
I'm not driving the sickest cars/Nie jeżdzę najlepszymi samochodami
But, I know/Ale wiem,
I can make you happy baby/Mogę cię uszczęśliwić kochanie - śpiewała i grała jednocześnie.
-Podoba mi się - rzucił niebieskooki.
-Wyjdzie super. Wystarczy trochę pracy.
~*~
Fleur zmierzała jednym z korytarzy w firmie swojego taty. Mijała jego pracowników i pracownice.
Sam gabinet Anthony'ego znajdował się na najwyższym pietrze. Mężczyzna kochał widoki, które mógł codziennie podziwiać przez przeszkloną ścianę w swoim pokoju. Uwielbiał obserwować przechodniów i auta przemieszczające się po drodze. Nie raz widziane sytuacje rozbawiały go do łez.
Pomimo swojego wieku świetnie sprawował się na swoim stanowisku a pracownicy bardzo go lubili i szanowali.
Ciemnooka dotarła do ogromnego holu przed gabinetem ojca, gdzie swoje biurko miała jego asystentka - Jena. Jakie było jej rozczarowanie kiedy za blatem nie ujrzała jej blond czupryny tylko jakaś inną, ciemną.
Dziewczyna pisała coś na komputerze i nie zwracała uwagi na nowo przybyłą.
-Gdzie Jena? - spytała bez ogródek czym przykuła uwagę 'nowej' asystentki.
-Odeszła. Jestem Veronic'a - uśmiechnęła się ciepło w kierunku Fleur.
Panna Wood przeskanowała ciało nowo poznanej i odwzajemniła uśmiech.
Veronica ubrana była w jasnoniebieska koszule i czarną spódnice sięgająca do kolan. Jej prawie czarne włosy były rozpuszczone, a na prawej dłoni Fleur zauważyła tatuaż. Jednak z tej odległości nie była pewna co to takiego.
-Fleur - odpowiedziała i ruszyła w kierunku drzwi od pomieszczenia w którym znajdował się Anth.
-Przepraszam, ale czy jest pani umówiona? Pan Wood jest zajęty. - powiedziała szybko zatrzymując brązowooką.
-Tak, jest tak bardzo zajęty, że wezwał swoją córkę do firmy. Zapewne je teraz jedna z czekoladowych babeczek, które mu rano upiekłam - uśmiechnęła się i podążyła we wcześniej obranym kierunku.
Otworzyła drewnianą powłokę i przeszła przez próg gabinetu. Od razu uderzył ją zapach ciasta, które rano przyrządziła dla swojego ojca.
Sam zainteresowany siedział na krześle przy swoim wielkim biurku i spożywał wypieki Fleur.
-Cześć tato - powiedziała i podeszła do niego aby złożyć pocałunek na jego policzku - Dlaczego chciałeś abym przyszła? - od razu przeszła do konkretów ich spotkania.
-Witaj, skarbie - przełknął kęs babeczki - Mam dla ciebie specjalne zadanie. Zapewne poznałaś już Veronice?
Dziewczyna pokiwała potwierdzająco głowa.
-Przyleciała z Anglii do Ameryki jakieś 3 dni temu i nie bardzo zna Los Angeles. - kontynuował.
-A co ja mam z tym wspólnego? - spytała niczego się nie domyślając.
-Chciałbym abyś poszła z nią na kawę i pokazała jej kilka ciekawych miejsc. Nie chce aby czuła się w naszym kraju nieswojo, a wiem że ty wypełnisz to zadanie na ocenę celująca.
-Okay. Postaram się. A wiec kiedy mamy się spotkać? - dopytywała.
-Najlepiej idźcie już teraz. - odparł jej ojciec i posłał jej uśmiech.
-Teraz? - zapytała z nadzieja, że jej ojciec ustąpi. - Umówiłam się za pół godziny z Louis'em.
-Przecież możecie iść we trójkę. Będzie wam raźniej i myślę, że Veronica polubi tego twojego przyjaciela - nie dawał za wygrana.
-Ech, niech ci będzie - poddała się.
Dobrze wiedziała, że z jej ojcem nie da się wygrać w sprawach negocjacyjnych. Był w tym mistrzem i może dlatego jego firma tak dobrze prosperowała.
-Oprowadzę ja po mieście.
___________________________________________________________
No i jest pierwszy rozdział!
Mam nadzieje, że Wam się podoba i nie macie mi za złe, że jako pierwsza pojawia się Veronica :D
Czekam na Wasze opinie w komentarzach :D
Do następnego!
P.s. Jeżeli pojawiły się jakiekolwiek błędy, to z góry za nie przepraszam, ale mogłam ich nie wyłapać przy sprawdzaniu.
Widać, że Louis i Fleur to dobrzy przyjaciele. Cieszę się, że pokazujesz ją właśnie w taki neutralny sposób. Naprawdę nie wiem czego mogę się spodziewać po tej historii. Zastanawia mnie dużo rzeczy np. jak Veronica (Zayn) zmienia swój głos i Fleur i inni nie widzą nic dziwnego. Naprawdę nie mogę doczekać się rozwinięcia akcji.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Kochana, jak to bywa w książkach, filmach itd. bohaterowie nie mają prawa 'rozpoznać' Zayn'a :)
UsuńCo do Fleur, nie lubię kiedy bohaterka tak strasznie się nad sobą użala, wolę pozytywne osoby.
Mogę zdradzić, że w następnym poznamy 'pana Malik'a' :D
Dziękuję ślicznie za komentarz. Buziaki :***
Kochana, po pierwsze, wybacz, że zjawiam się tutaj tak późno. Niestety ostatnio nie miałam czasu na wszelkie blogowe sprawy, a nawet na przeczytanie jakiegokolwiek rozdziału. Ale jako, że obiecałam sobie (ale co ważniejsze - TOBIE), że tu zajrzę, także poruszyłam Niebo i Ziemię i się tutaj pojawiłam. :P No dobra, tak naprawdę wstałam dzisiaj po prostu trochę wcześniej, żeby wyrobić się ze wszystkim. Ale Ciii! Udawajmy, że jestem super-magikiem i mam w sobie dużo większą moc niż tylko wstawanie z łóżka (co w sumie nie jest takie proste).
OdpowiedzUsuńAle do brzegu.
Podoba mi się wybór postaci. Głowna bohaterka idealnie pasuje mi do roli panny Wood. Jest taka urocza! Ale przyznaję, że kompletnie rozwaliłaś mnie faktem, iż Zayn = Veronica. Jak włączyłam zakładkę z bohaterami to omal szczęka nie opadła mi na ziemię. No bo... WHAT?! Jeśli to faktycznie będzie jedna osoba, to zdecydowanie wygrałaś sprawę. O takim pomyśle to jeszcze nie słyszałam i jestem mega ciekawa, jak to wszystko się poukłada. Także z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że dodasz go już niedługo (i nie będziesz zwlekać z publikacjami tak długo jak ja).
Buziaki! <3
Mogę Cię zapewnić na 100%, że Zayn to Veronica :) (Uwaga: spoiler!) I już niedługo ujawnię rąbka tajemnicy, którą skrywa Malik. Mam nadzieje, że całość przypadnie Ci do gustu i z chęcią będziesz to czytać.
UsuńNowy rozdział postaram się dodać w najbliższym czasie.
Dziękuję za cudowny komentarz!
Buziaki <3
Boze boze, kochana moja. Takze tego no, czytam czytam i nie moge przestac, aczkolwiek wiesz ze jeden szczegol, pozostawiam bez komentarza i doskonale wiesz o co chodzi <3 sloneczko ty moje, kocham ten rozdzial i wgl, fabula jest mega i wgl, no i Veronica mhhhhm.
OdpowiedzUsuńLove you.
Ronnie x
52 yr old Executive Secretary Randall Chewter, hailing from Trout Lake enjoys watching movies like "Hamlet, Prince of Denmark" and Kite flying. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Grand Prix. sprawdz moj blog
OdpowiedzUsuńdobry adwokat od alimentow rzeszow
OdpowiedzUsuń